piątek, 8 sierpnia 2014

{Zamówienie 010} Leonesca || ''Z biegiem czasu'' - Little Liar

Tytuł: ''Z biegiem czasu''
Para: Leonesca
Gatunek: paranormal romance, dramat
Przedział wiekowy: T



Zamówienie dla Maddy :)

Argentyna, 2014 rok

Przymknął oczy ciesząc się chłodnymi powiewami wiatru na twarzy. Obserwował ją od dłuższego czasu, odkąd tylko zaczęły nawiedzać go te sny i wizje, a jemu w jakiś sposób udało powiązać się je z Francescą. Miała na sobie proste, granatowe jeansy i zwiewną, seledynową tunikę, włosy miała proste, spięte w luźny kucyk. W jego wspomnieniach wyglądała nieco inaczej, chociaż wciąż była tą samą dziewczyną. Od dziecka wychowywany był w wierze chrześcijańskiej, wierzył w pośmiertne życie w niebie, jedynie jego dziadek opowiadał mu różne historie nieco odbiegające od zasad jego wiary. Często mu powtarzał, że był jego ulubionym wnuczkiem gdyż spotkali się już gdzieś wcześniej, w poprzednim życiu. Wtedy Leon uznał to za niezwykle ciekawe i fascynujące bajki, z czasem zwyczajnie o nich zapomniał. Kiedy rozpoczął naukę w liceum, Francesca nie była dla niego nikim nadzwyczajnym, jedynie dobrą przyjaciółką jego dziewczyny, Lary. Kiedy zaczęły nawiedzać go te sny nie wiedział, czemu szczególną uwagę zwrócił akurat na nią. Coś w środku podpowiadało mu, że jest właśnie tą dziewczyną, że to ona jest czymś, co wiąże go ze snami. Później zaszło to nieco dalej, wystarczyło by zamknął oczy i na chwilę się wyłączył, wtedy wizje pojawiały się niezapowiedzianie i pochłaniały go w całości.

Bułgaria, 1444 rok

Wtedy nastąpiło ich pierwsze spotkanie. Nie wiedział które to było jego życie, był prawie pewien że żył przedtem jeszcze kilka dobrych razy jednak jego pierwsze wspomnienia sięgały właśnie do roku 1444, kiedy to wkradł się potajemnie do wojsk polsko - węgierskich, by wziąć udział w bitwie pod Warną. Miał zaledwie czternaście lat, był najmłodszy w rodzinie i często odnosił wrażenie, ze jest zwyczajnie bezużyteczny, ojciec i starsi bracia wyraźnie dawali mu to odczuć. Marzył by zostać bohaterem, czuł się niesamowicie idąc by stawić czoła Turkom pod dowództwem króla Władysława III Warneńczyka, jednak gdy właśnie sam król znalazł się wśród martwych, jego entuzjazm szybko opadł. Bał się. Jako jednemu z nielicznych udało mu się wrócić do domu, może dlatego że przez większą część bitwy starał się ukrywać a może dlatego, że przeciwnicy uznali go jedynie za małego chłopca, niestanowiącego dla nich większego zagrożenia. Gdy wrócił do domu, jego rodzice zatrudnili ją by się nim opiekowała. Była mniej więcej w jego wieku, wydawała się być wystraszoną, zagubioną w świecie dziewczynką którą los zmusił by podjęła się pracy. Gdy ujrzał ją pierwszy raz skuloną na ganku i niepewnie na niego spoglądającą, nie wiedział co się z nim stało. Jego serce zaczęły bić szybciej, dłonie drżały, nie był w stanie utrzymać się na nogach. Był zbyt młody by dotarło do niego, że niezaprzeczalnie i bezapelacyjnie się zakochał. Na zawsze. Hristina, bo tak się wtedy nazywała, przyjęła go bardzo ciepło, na samym początku zmieniła mu opatrunki, pomagała w kąpielach i ograniczała się do delikatnych uśmiechów, później jednak zaczęła poświęcać mu więcej swojej uwagi i spędzali razem większość wolnego czasu. Byli zbyt młodzi by poważnie angażować się uczuciowo, wyznał jej jednak kiedyś że jeśli za kilka lat będzie musiał się ożenić, weźmie za żonę właśnie ją, co spotkało się z jej entuzjastyczną reakcją. Kiedy epidemia cholery rozpętała się na ogromną skalę, dotknęło to również jego. Była przy nim do ostatniej chwili, pamiętał, jak pocałował ją w policzek i obiecał, że kiedyś jeszcze się spotkają. Spotkali.

Szkocja, 1568 rok

Kiedy wydało się, że królowa Szkocji Maria Stuart uciekła do Anglii i została schwytana Elżbietę I, w całym kraju zapanował chaos. Leon miał siedemnaście lat i jego rodzina z trudem wiązała koniec z końcem, jego matka była sprzątaczką u dość majętnej rodziny, po śmierci ojca wraz z braćmi i siostrą pomagał matce w pracy. Tam spotkał ją po raz pierwszy w obecnym życiu. Była najmłodszą córką właścicielki budynku, miała siedemnaście lat i była wyjątkowo czarującą, inteligentną dziewczyną, przynajmniej tak ją ocenił starając się być obiektywnym chociaż nie bardzo mu to wychodziło, tym bardziej że kochał ją jeszcze przed ich pierwszym spotkaniem. Przyglądając jej się wielokrotnie rozmyślał jakby to było, gdyby i ona pamiętała go z poprzednich żyć. Niestety, dla niej za każdym razem był on zupełnie kimś obcym, wprawdzie miał nadzieję że gdzieś w głębi duszy również go pamięta choć nie jest w stanie sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Bywały chwile, że i on również wolałby nie pamiętać. Za każdym razem jednak odganiał od siebie te myśli i dochodził do wniosku, że wtedy nie szukałby jej, nie chciałby jej odnaleźć a jego życie bez niej byłoby puste. Pocieszał się tym, że za każdym razem rodzą się blisko siebie co dowodziło że między ich duszami istniała swojego rodzaju więź, jednak nigdy, nieważne jak bardzo usilnie się starał, nie udawało im się zaznać szczęścia. Właśnie wtedy, w Szkocji najbardziej zbliżyli się do siebie. Gdy leżeli przy sobie objęci, gdy pierwszy i ostatni raz powiedziała mu że go kocha, zastała ich jej rodzina. Jego matka została wyrzucona z pracy, a Francescę wywieźli z kraju. Z gazet dowiedział się, że kilka lat później zmarła przy porodzie.

Hiszpania, 1666 rok

Jego dziadek podobno był blisko z Filipem IV Habsburgiem,  królem Hiszpanii i Portugalii, jego ojciec z kolei był więc jednym z powierników kolejnego króla z potężnej niemieckiej dynastii, Karola II. Leonowi na początku wydawało się to być korzystnym wyjściem, dobrym sposobem na dostatnie życie jednak jego ojciec pławiąc się w luksusach szybko zapomniał o swoim synu i żonie, porzucił ich i znalazł sobie nową kobietę, która niedługo później zaszła w ciążę. Leon z przyjemnością obserwował upadek Hiszpanii i spadek jej potęgi politycznej pod wpływem panowania władcy, wiedział że jego ojcu jest to z pewnością wyjątkowo nie na rękę. Niestety, głód, epidemie i kryzys gospodarczy który zapanował w całym kraju dał się we znaki również jemu. Jego ojcu pogorszyło się do tego stopnia, że przyszedł prosić ich o pomoc. Wtedy ją poznał. Była jego nową narzeczoną, dla Leona wkrótce miała stać się macochą, mimo iż byli w jednym wieku. Zdawał sobie sprawę, że na pewno nie zgodziła się wyjść za dużo starszego mężczyznę dobrowolnie. Na samym początku miał ochotę wyrzucić ojca za drzwi, jednak gdy tylko ją rozpoznał zaprosił ich do środka i ugościł najlepiej jak tylko mógł. Chciał wyrwać ją od niego, po raz kolejny zastanawiał się nad tym, dlaczego los go tak karze, za każdym razem zsyłał ją blisko niego jednak w sposób, poprzez który była niedostępna. Kiedy ojciec wyjechał w podróż dużo z nią rozmawiał, rozumieli się doskonale, z resztą jak zawze, mimo to bał się jej powiedzieć, bał się jej opowiedzieć ich historię. Wiedział, że by nie zrozumiała. Dowiedział się, że związała się z jego ojcem z przymusu - jej rodzice twierdzili, że małżeństwo z mężczyzną stojącym wysoko w hierarchii społecznej pomoże ich rodzinie. Kiedy jego ojciec zmarł na jedną z chorób zakaźnych wierzył, że między nimi wreszcie może się ułożyć. Niestety, dwa miesiące później sam zmarł na zapalenie płuc.

Francja, 1800 rok

Na dworze Napoleona Bonaparte był synem jednego z jego najbardziej zaufanych ludzi. Obracał się w towarzystwie elity, nie wiedział które to było jego życie, jednak było ono najbardziej dostatnim ze wszystkich, które zdołał sobie przypomnieć. Francja była wtedy jednym z najbardziej silnych i szanowanych państw, czuł się dumny ze swojego pochodzenia. Jego matka nie żyła od wielu lat, z ojcem miał słabe relacje, widywali się co najwyżej kilka razy w tygodniu, cały swój wolny czas poświęcał on sprawom zawodowym i politycznym. Leon z kolei na zmianę uczył się i przesiadywał nad jedną z rzek, rzucając kamieniami i oglądając, jak giną na samym dnie. Tam pierwszego dnia ją zobaczył, miała nie więcej niż trzynaście lat jednak poznał ją z poprzednich żyć. Chodziła ubrana w zwiewną, niebieską sukienkę, włosy splecione miała w dwa warkocze po bokach. Był od niej starszy o dobrych kilka lat więc na początku wstydził się odezwać, jednak gdy za którymś razem ją tam zobaczył przełamał strach. Spotykali się niemalże codziennie, dowiedział się że nie miała tyle szczęścia co on - pochodziła z ubogiej, hiszpańskiej rodziny, jej rodzice zmarli na zakaźną chorobę, wychowywała ją babcia jednak była już ona w dość sędziwym wieku i nie miała głowy do zajmowania się wnuczką. Przy nim, dwudziestoparoletnim mężczyźnie była małą dziewczynką, otoczył ją niemalże ojcowską opieką, zabrał do domu. Bolało go to, że między nimi jest rozbieżność jakichś dziesięciu lat, mimo to każda chwila spędzona z nią niosła ze sobą szczęście i była dla niego wyjątkowo ważna. Kiedy pewnego dnia wrócił do domu, nie było jej. Została prawdopodobnie porwana, nie wiedział kto mógł się tego dopuścić. Szukał jej wiele lat jednak bez żadnego efektu. W tym życiu stracił ją bezpowrotnie.

Stany Zjednoczone, 1862 rok

Był jednym z żołnierzy biorących udział w bitwie nad Antietam. Nie znał swojego wieku, wiedział jedynie że nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia jeden lat. On i reszta żołnierzy ledwo trzymali się na nogach, ich zaopatrzenie było słabe a kamienie i wyboiste drogi boleśnie raniły ich nagie stopy.
- Myślisz, że wygramy? - zwrócił się do jednego ze swoich towarzyszy, patrząc jak wielu innych bezsilnie pada na ziemię. Wiedział, że już się nie podniosą.
Żołnierz wzruszył ramionami, pocierając dłońmi zakrwawione i brudne od ziemi kolana. Leon na ten widok skrzywił się, choć zdawał sobie sprawę że sam z pewnością nie wygląda lepiej.
- Nie wiem. Jak na razie wydaje mi się, że południowcy mają przewagę.
Pokiwał głową, zaczerpując powietrza. Wydało mu się być wyjątkowo ciężkie i gorące, choć wrzesień powoli chylił się ku końcowi.
Nie wiedział nawet w którym momencie zostali zaatakowani, próbując się bronić rzucił przelotne spojrzenie swojemu koledze. Leżał na ziemi, jego klatka piersiowa powoli unosiła się do góry, z ust wypływała mu krew.
- Cholera. - zaklął pod nosem, podbiegając do niego. Oberwał kulką prosto w brzuch. Leon widział już wiele takich przypadków i wiedział, że nie uda mu się z tego wykaraskać. Pochylił się nad nim chcąc coś powiedzieć, cokolwiek, dodać mu otuchy jednak słowa ugrzęzły mu w gardle. Żołnierz otworzył usta chcąc się odezwać jednak był zbyt słaby, z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Ostatnie co zapamiętał to przerażenie w jego na wpół martwych oczach.
Kiedy się obudził obraz przed oczami był rozmazany, znajdował się w białej sali, był cały obolały, nie mógł nawet ruszyć ręką. Jęknął, rozglądając się dookoła.
- Leż spokojnie. - usłyszał, a na widok ciemnowłosej dziewczyny serce zabiło mu szybciej. Choć mówiła w innym języku i wyglądała nieco inaczej, rozpoznał w niej Francescę. Miała długie, kręcone włosy i białą, zwiewną sukienkę.
- Gdzie ja jestem? - wydusił, próbując przekręcić głowę jednak z marnym efektem.
- Nie ruszaj się! - zawołała, podbiegając do niego i poprawiając mu poduszkę. - Jesteś w szpitalu. Zostałeś postrzelony w plecy. - powiedziała, spuszczając wzrok.
Zaczerpnął powietrza starając się uspokoić szalejące w głowie myśli. Nigdy w tym życiu nie spotkał kogoś, przy kim czułby się tak jak przy niej wtedy. Widział ją od paru minut, a serce biło mu tak szybko jak nigdy przedtem.
- Jesteś pielęgniarką? - spytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- Córką pielęgniarki. - wyjaśniła szybko. - Moja mama miała się tobą opiekować po zabiegu ale przywieźli jej kilku nowych pacjentów w krytycznym stanie i poprosiła mnie o pomoc.
Niepewnie przytaknął, wciąż uważnie lustrując ją wzrokiem. Przez cały kolejny tydzień odwiedzała go regularnie. Obiecał jej, że gdy stąd wyjdzie zabierze ją na wycieczkę do Włoch. Obiecał, że pojadą tam razem. Zmarł dziesięć dni później na wskutek źle przeprowadzonej operacji i zapalenia płuc.

Argentyna, 2014

Zerwał się z łóżka, gwałtownie zaczerpując powietrza. Wstał, chwiejąc się na nogach dotarł do łazienki i przemył twarz zimną wodą. Pamiętał. Teraz już pamiętał to wszystko. I wiedział, że jego uczucie do Francesci wcale nie było nagłe i irracjonalne. Jedyne czego pragnął to usiąść obok dziadka i zapytać, chciał jak najszybciej poznać odpowiedzi. Poczuł dziwne ukłucie w sercu kiedy uświadomił sobie, że jego już nie ma. Że sam będzie musiał do tego wszystkiego dojść. Oparł się o ścianę obok wanny, próbując oddychać spokojnie. Zastanawiał się, dlaczego dopiero teraz, dlaczego wcześniej nie był w stanie przypomnieć sobie swoich uprzednich żyć. I myśl, która nagle pojawiła się w jego głowie zabolała go jeszcze bardziej. Bo teraz żył po raz ostatni. Zastanawiał się, jakby to było gdyby teraz, swoje ostatnie życie - jak każde uprzednie - spróbował spędzić z nią. Czy by się udało? Pokręcił głową, bojąc się myśli które właśnie go nachodziły. Skoro za każdym razem ich związek doprowadzał do śmierci jego lub jej, może tym razem lepiej nie ryzykować? Zerwał się jak oparzony, kiedy usłyszał syngał swojej komórki. Zerknął na wyświetlacz. Odetchnął, odbierając połączenie od Lary, swojej dziewczyny. Podjął decyzję. Nie chciał niczego zmieniać w swoim życiu, bał się. Co najwyżej obiecał sobie, że spróbuje się z nią bardziej zaprzyjaźnić.

dwa miesiące później: 

Kiedy zaczął spędzać coraz więcej czasu z Francescą, Lara nie wytrzymała. Zerwała z nim i miała o to żal do przyjaciółki, Leon stwierdził że w gruncie rzeczy trudno było jej się dziwić. Nie znała w końcu ich historii. Poza nim samym, nikt jej nie znał. Jego uczucie do Fran odżyło i wydawało mu się, że nie można kochać już bardziej, jednak każdy dzień przekonywał go jak bardzo się myli. Ją też do niego ciągnęło, wiedział że podświadomie musi go pamiętać. Wielokrotnie zbierał się w sobie by opowiedzieć jej wszystko o nich, jednak za każdym razem tchórzył, wiedział że nie zrozumie, że weźmie go za wariata takiego, za jakiego on sam niegdyś uważał swojego dziadka. Im bardziej się do siebie zbliżali przerażał go fakt, że niebawem coś się wydarzy, że skończy się to tak jak w każdym z ich poprzednim żyć. Ktoś lub coś zawsze musiało ich rozdzielić i kończyło się to najgorzej jak tylko mogło - śmiercią jego lub jej. Przysiadł na hamaku, z delikatnym uśmiechem patrząc na jej głowę opartą na swoim ramieniu. Teraz już nie było wojen, w których mógłby zginąć. Nie było dziwnych zasad moralnych poprzez które nie mogli się do siebie zbliżyć ani hierarchii społecznych, które uniemożliwiały im bycie razem. Mimo to, niepokój pozostał. Kochał ją i każda chwila którą spędzali razem przepełniała go szczęściem, jednak miał złe przeczucia, wiedział, że coś stoi im na drodze przez ten cały czas, odkąd pierwszy raz się spotkali. Zacisnął wargi i odgonił od siebie złe myśli obejmując ją ramieniem a na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. Czy ten ostatni raz wszechświat pozwoli im być razem?

___________________________________________________________

Dzisiaj miał być shot Marciaka z Kasią a zamiast tego macie mnie... xd Tak, tak, wiem, nie możecie opanować radości xD A na poważnie, mój ciołek nie dał rady rady dzisiaj z Lodogerro ale niebawem na pewno razem z Kasią się z tym uporaja ;> No więc ten... kocham cię ciole! <3 I Was też, do następnego! ;*


9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę na bloggera a tu BENG!
    Na JSM pojawił się nowy OS!
    Jezu ale to jest genialne :o
    Leonesca... Mrrrrrr ♥
    Nigdy nie widziałam takiego... cuda...
    Jeden z najlepszych OS' ów jaki czytałam *.*
    Czekam na kolejny ;)
    Buziaki-Nat♥

    OdpowiedzUsuń
  3. piękny, po prostu piękny. Jaki ty masz talent ;) O mamo... Leonesca. Cudo w twoim wykonaniu. Chylę czoła przed tak wspaniałą autorką <3
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz czytam takiego OS'a. Bardzo mi się podoba <3
    Jak już będe w domu, dodam do obserwowanych waszego bloga! :)

    /Birth ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejuś, ale to zarąbiste *u* Historyczne, ale zarąbiste *u*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hola, mi amor! ♥
    Ja czasem z Ciebie nie mogę, wiesz o tym, prawda, Asiek? ;D Muahahah. W tym momencie, akurat nie mówię o tym shocie, bo on, o dziwo, nie był jakiś patologiczny, tirentirenowy (a może był? o.o), a jednak piękny, niesamowity, lubię taki gatunek *O*, a o całej reszcie... Tak jakoś, musiałam, no ;D A teraz, przejdę dalej ;>
    Jeju, jedna z moich ulubionych par, no ♥ Leonescka, ah... A to wszystko przez Ciebie, ciole głupi ;c Ale... nie mogę Ci mieć tego za złe, to bardzo dobry rodzaj obsesji, którą mnie zaraziłaś ;> Ludzie to są mądrzy, że zamawiają takie cuda ;D Nie można zaprzeczyć ;> Ale dobrze, co jeszcze tu mamy... Tak historycznie, uu uu! Podoba mi się, choć fanką historii to ja nigdy nie byłam ;D A pomysł... O matko, pomysł! ♥ Takie cudo... Kiedyś czytałam już coś podobnego, może oglądałam?, ale na pewno nie w uniwersum Violettowym, soł... to bardzo miła, satysfakcjonująca odmiana ♥ Masz łebek na karku, kochanie ;D Jednak trzeba było troszkę się pogłowić, by całość trzymała się kupy, Tobie się udało. No oczywiście, przecież mój dekiel zawsze będzie takim mądrym deklem ♥ Hihi. Co jeszcze? Podoba mi się ta historii, choć troszkę smutna, zwłaszcza kiedy to, za każdym razem okazywało się, że jednak nie mogą być razem, nie są sobie pisani. Czy koniec miał być inny? Mam nadzieję, że tak. Bo jak Leon poprawnie zauważył, nie było już nic, co mogłoby im stanąć na przeszkodzie. Ich miłości. Czy ostatnie życie okaże się najlepszym? Mam nadzieję. Dziękuje za otwarte zakończenie, kocham to ♥
    Dobra, to chyba tyle, króciutko, ja wiem ;c Ale ostatnio jestem coraz gorsza w komentowaniu. Staczam się ;/ Eh, czekam na kolejne arcydzieło twego autorstwa, misiek ♥
    Je t'aime, so much (czyli Edyta poliglota, bo tak jakoś mi się nudzi ;D) Edziak ♥ ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Asiu.
    Jestem naprawdę zachwycona opisaną wyżej historią. Przede wszystkim - brawo za świetny, oryginalny pomysł. Opowieść cudowna, połączenie cudowne, wykonanie równie wspaniałe.
    Z każdym kolejnym dziełem upewniasz mnie w przekonaniu, że jesteś niezwykle i wszechstronnie utalentowana. Poprzednie zamówienie - Marcundo - nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam, ale również wzruszyłam. Ta historia znacznie odbiega od realiów poprzedniej, ale nie ujmuje jej to klasy i wdzięczności.
    Od zawsze wiedziałam, że Leon i Francesca są dla siebie stworzeni, jak widać, wszechświat również był tego pewien. Tak wiele różnych rzeczywistości, a oni w każdej z nich potrafili się odnaleźć i odkrywać kolejne tajemnice swojej miłości. W każdym życiu dane im było zapisywać kolejne strony historii i choć rozdziały nie kończyły się przysłowiowym "happy end'em" (choć ten termin dla każdego oznacza coś innego) były pełne prawdy i uczucia. Bardzo mi się podoba fakt, że wplotłaś w tę opowieść odrobinę historii, która stałą się doskonałym tłem dla młodej miłości i ubarwiła one shota. Nie obraziłabym się, gdyby szkolne fakty historyczne były przekazywane w podobny sposób, jak zrobiłaś to ty.
    Nie ukrywam, że najbardziej podoba mi się część ich współczesnego życia. Chłopak staje przed trudnym wyborem, ale udowadnia, że miłość jest o wiele silniejsza od obaw i że nie potrafi żyć bez ciemnowłosej istoty, która nieraz zawładnęła jego sercem.
    Pozwolisz, że odpowiem pytaniem na pytanie? Uważam, że mimo retorycznego wyrazu zasługuje ono na odpowiedź. A według mnie powinna być właśnie taka. Czy ten ostatni raz wszechświat pozwoli im być razem? A czymże byłby świat bez ich miłości?
    "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą" - tak bardzo znana myśl. I choć oni nieraz od siebie odeszli, ich miłość trwała na przestrzeni wieków. I nic nie ma prawa jej zakończyć, nawet okrutność losu.
    Dziękuję, że pozwoliłaś mi dopowiedzieć sobie zakończenie tej historii.

    Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie i czekam na następną opowieść!

    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Docieram dopiero, teraz, wiem, że późno, ale wcześniej nie mogłam się zebrać, teraz nadrabiam zaległości :)
    Asiaa, part był genialny, taki inny no XD Lubię takie ;>
    Wiem, że krótko i bezndziejnie, ale jeszcze cztery inne muszę przeczytać :P
    Kochaaam <3

    OdpowiedzUsuń