wtorek, 22 lipca 2014

{Zamówienie 004} Marcetta || "Nigdy nie pozwól mi odejść" - Scarlett Walker

Tytuł: "Nigdy nie pozwól mi odejść"
Para: Marcetta (Marco & Violetta)
Gatunek: Romans, Dramat, Pamiętnik
Przedział wiekowy: K


Dla kochanej Martyny Blanco. <3

               Zamknął za sobą mahoniowe drzwi, które pod wpływem silnego wiatru głośno trzasnęły. Zostawił ją na korytarzu samotną, stała niczym słup roniąc gorzkie łzy jedną po drugiej. Jej wargi drżały niemiłosiernie, próbując niemo wypowiedzieć jedno słowo. Zostań... Błagalnym wzrokiem wpatrywała się w drzwi z nadzieją, że zaraz wróci i już jej nie opuści. Złudne pragnienia. Podeszła bliżej okna, by móc spojrzeć na świat ze szklanej perspektywy. Dotknęła dłonią chłodnej szyby i przejechała po niej próbując schwytać krople deszczu. Po zmroku nadchodziła rzeczywistość. Zmieniało się wszystko. Wszystko oprócz jej uczuć do niego. Zatajał to tak długo i doskonale, że nie spostrzegł, kiedy zranił ich oboje. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Podrzuca nam kłody pod nogi, by sprawdzić naszą wytrzymałość. Kiedy zaczynamy cierpieć, los, który dotąd tylko z nas drwił śmieje się jeszcze głośniej. Wysysa z naszych ciał resztki chęci do życia. Przekształca miłość w nienawiść. Potrzebowała go bardziej, niż wcześniej, pragnęła, by wrócił i nie chciał jej zostawić. To było tylko marzenie nie do spełnienia. Odszedł, pozostawiając po sobie ogromną ranę w sercu dziewczyny. Potrafiła mu wybaczyć wszystko, nawet najgorsze przewinienie i to, że ciągle ją oszukiwał. Kochała go mimo popełnionych przez niego błędów, wad i bólu, który jej zadał. 
     Wróciła do swojego pokoju na piętrze, opadając bezwiednie na łóżko. Czuła wielki ciężar na barkach. Udźwignęła zbyt dużo, by teraz się poddać, ale nie miała siły do walki. Byli skazani na porażkę. Wszystko, co dotychczas osiągnęli przemieniło się w proch i ulotniło wraz z wiatrem. Przeminęło, choć w sercu pozostało. Zabrała z szafki nocnej pamiętnik, otwierając na pierwszej stronie. Przewinęła kilka kartek do przodu, aż wreszcie doszła do dnia dwudziestego siódmego kwietnia. Otarła łzę z polika i ucałowała jego zdjęcie. Zamknęła notes, zgasiła lampkę nocną i okryła się grubą kołdrą, próbując odpocząć choć na chwilę od niepowodzeń. 
     Zasnęła.

27.04.2015

Chciałabym, żeby on też mnie pokochał.



               - Violetta, zaczekaj! - zaczął pogoń za dziewczyną, krzycząc wniebogłosy. Uciekała, próbowała zapomnieć, ale nie potrafiła. Wiatr rozwiewał jej złote loki, zasłaniając widoczność. Przyspieszyli tempo, żadne z nich nie miało zamiaru zatrzymać się, by dać sobie choć chwilę odpoczynku. Leon powoli doganiał dziewczynę, ta jednak mimo swojej słabej kondycji nie przestawała biec. Walczyła dalej. Potknęła się; po raz pierwszy. Podniosła się, wciąż się nie zatrzymuje. Próbuje udowodnić sobie, że potrafi bez niego żyć. To jak ucieczka z zamkniętego domu bez klucza, z którego, pomimo wielkiego wysiłku, nigdy nie wyjdziesz. Powoli brakowało jej tchu, wreszcie się poddała. Wiedziała, że i tak nie da rady. W końcu i tak by ją dopadł i omamił do końca. Kiedy był już dostatecznie blisko, wyjął dłoń i chwycił Violettę za nadgarstek. Przyciągnął do siebie; stykali się ciałami, co postawiło dziewczynę w niezręcznej sytuacji. Wszelkie próby ucieczki nie miały żadnego sensu, szamotała się bez skutku. 
- Violu... Kochanie...
- Nawet tak do mnie nie mów - zaprotestowała. Nie puścił jej ani na chwilę, wręcz przyciągał jeszcze bliżej siebie. Był brutalny, tak jak nigdy. Po raz pierwszy nie poznała swojego Leona. On już nie jest jej. - Myślisz, że zrobisz maślane oczka i od tak ci wybaczę, po tym, co widziałam? Zapomnij.
- To był przypadek, przysięgam - próbował się bronić żałosnymi tłumaczeniami.
- Ja nie wierzę w przypadki, Leon. Ostrzegali mnie przed tobą, zanim pojawiłam się w Studio. Trzy stracone lata, jaka ja byłam głupia... - zaśmiała się ironicznie pod nosem, nie przestając kończyć wypowiedzi. - Nie wystarczyłam ci, co? Musiałeś szukać pocieszenia u swojej byłej, tak? Ludmiła nie jest w niczym ode mnie lepsza, rozumiesz? - z każdym nowo wypowiadanym słowem podnosiła ton głosu. Chłopak ścisnął jeszcze mocniej jej dłonie, wpatrując w oczy dziewczyny, które dosłownie mogły służyć za laser. - Trzeba było się z nią nie całować!
- Uspokój się, kicia - musnął wargami polik Violetty, wprawiając ją we wściekłość. Czuła niepohamowaną chęć do przywalenia temu bufonowi z nadętym ego, ale miała jeszcze swoją godność. Nie próbował uspokoić blondynki, wręcz na odwrót; z każdą sekundą drażnił ją jeszcze bardziej. Była na skraju wytrzymałości. Przecież do niedawna wszystko szło tak doskonale, kochali się, byli dla siebie oparciem i co najważniejsze - ufała Leonowi bezgranicznie. Dopiero teraz zrozumiała, jaki ogromny błąd popełniła. 
- Przestań mnie dotykać, bo inaczej zacznę wrzeszczeć - ostrzegła. Dosłyszał się w jej głosie nutki strachu, co tylko napędzało go do wykonywania dalszych ruchów. Nie wytrzymała. - Pomocy! Ratunku! On mnie...
     Nie dokończyła, czując jak jej policzek staje się gorący, piekł i bolał równocześnie. Sama nie wiedziała, co było gorsze. Wreszcie dał jej wolność. Dotknęła niemalże bez wyczucia czerwonego śladu na twarzy. Z bólu serca i cielesnego nie dało się wtedy uciec. Uroniła kilka słonych łez. Ale dla niego nawet nie warto.
- Ty... - nie miała zamiaru wypruwać z siebie resztek sił dla kogoś, kto okazał się najgorszym człowiekiem w jej życiu. Utykając na lewą nogę uciekła z parku, nie zważając na krzyki Leona, któremu najwyraźniej jeszcze nie znudziła się ta chora gra, w której nie miała zamiaru uczestniczyć. Kolejny pionek w zabawie. Nim spostrzegła, stała już pod drzwiami domu przyjaciela.
- Violu, co ci się stało?! - zareagował niemalże natychmiast, gdy zobaczył, w jakim stanie się znajduje. Nic nie mówiąc wtuliła się w niego, kryjąc twarz w jego ramionach. 
- Marco, obiecaj mi, że chociaż ty nigdy nie odejdziesz... że będziesz już zawsze, nie oszukasz mnie... - co chwilę przerywała, próbując zaczerpnąć powietrza do płuc, którego zaczynało brakować. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Mocniej objął dziewczynę, by dać jej poczucie bezpieczeństwa, choć na kilka marnych sekund.
- Dla ciebie zawsze będę - nie do końca był pewien swoich słów. Gdyby teraz zranił Violettę, wszystko byłoby skończone. Wtedy, tamtego dnia przyrzekł sobie, że dotrzyma obietnicy. Cholerne obiecanki.



               Otworzył swoje ociężałe podkrążone oczy, stając do pionu. Podszedł do lustra, przeglądając się w nim. Chwycił w dłoń wodę kolońską i rozpylił ją na swoim gołym torsie. Zdjął z wieszaka jedną ze swoich ulubionych koszul i starannie zapiął wszystkie guziki. Ułożył swoje rozczochrane włosy, a po chwili był gotowy na kolejny dzień zmierzania się ze światem. Opuścił swoje mieszkanie, udając się do parku na wyznaczone spotkanie. Przemierzał kolejne alejki, aż wreszcie dotarł we właściwe miejsce. Wolał nie słyszeć niczego, prócz odgłosów natury. Tylko tak potrafił się wyluzować i zrelaksować. Doszły go jednak inne głosy, niekoniecznie najprzyjemniejsze. Znał go doskonale.
- Wiedziałem, że to ty - mruknął, odwracając się do tyłu. Ujrzał swojego byłego przyjaciela, Leona, stał naprzeciw, a jego fałszywy uśmiech nie chciał zejść z twarzy. Zrobił kilka kroków w przód, nadal bacznie obserwując mężczyznę.
- Jedyne, do czego zmierzam, to pytanie. Dałeś jej spokój? - spytał z nienawiścią w głosie. Nigdy nie sądził, że staną się dla siebie aż tak obcy. Nie podejrzewał, że ich przyjaźń rozsypie się w drobny mak, tak samo, jak jego niedoszły związek z Violettą. Był tak blisko, chociaż musiał się ukrywać. To nic nie znaczyło, to nie miało prawa się zdarzyć.
- Nie ma już nas. Mnie i Violetty. Myślę, że jesteś zadowolony. A teraz daj mi spokój - odepchnął go, próbując odejść. Był już wystarczająco daleko, lecz zatrzymał się, słysząc głos Leona.
- Marco, dziękuję.
- Ależ nie ma za co - odburknął ironicznie pod nosem, uciekając z tamtego miejsca.
    


               Zapalił świece na stole w jadalni. Zgrabnym ruchem rozłożył sztućce i poprawił krzywy obrus. Wszystko było prawie gotowe. Tego wieczoru spodziewał się gościa. Zerknął na zegar ścienny, wybijał ósmą wieczorem. Z niecierpliwością czekał na przyjście dziewczyny, lecz ta nie chciała się pojawić. Juliet olała całkowicie jego zaproszenie. Usiadł na krześle, opierając łokieć o oparcie. Pochylił głowę w dół, zamykając powoli oczy. Siedział tak kwadrans, dopóki nie doszedł do jego uszu odgłos dzwonka. Wstał z miejsca i ruszył w kierunku korytarza. Zatrzymał się przy drzwiach, nie spoglądając przez wizjer. W progu stała Violetta, miała poważną minę. Zaniepokoiło go trochę jej najście, tym bardziej, że wczorajszego dnia wyszedł od niej pokłócony. Stanęła z nim twarzą w twarz, ujrzawszy gęsią skórkę przechodzącą przez całe jego ciało. Zrobiła stanowczy krok w przód, znajdując się w niebezpiecznie bliskiej odległości od niego.
- Marco, możemy porozmawiać? - spytała bezuczuciowo. Mężczyzna tylko kiwnął głową i zaprowadził ją do salonu. Panował w nim półmrok, jedynym oświetleniem były cztery świece i lampka stojąca na komodzie w rogu pokoju. Blondynka przyjrzała się dokładnie zastawie, dotykając opuszkami palców jednego z ram krzeseł.
- Czekasz na kogoś? - zachowywała się tak, jakby właśnie zdradzał ją z kimś innym. W rzeczywistości nie miała prawa nawet tak pomyśleć, przecież nic ich nie łączyło.
- Byłem umówiony z moją przyjaciółką - westchnął, nie spoglądając jej w oczy. - Nie przyszła. Zjesz ze mną? - wyskoczył nagle z propozycją. Nie mogła mu odmówić, chciała tego wieczoru wszystko naprawić. Zajęła miejsce naprzeciwko niego, nalewając sobie białego wina. Siedziała z nim trzymając go w dłoni. Tkwili w ciszy przez dłuższą chwilę, żadne z nich nie chciało jej przerwać.
- Jesteś głodna? - wstał z krzesła i podszedł do niej z tacą. Nie miała aktualnie na nic ochoty, grzecznie odmówiła i wróciła do konsumowania wina. Między dwójką trwała napięta nić, której żadne nie chciało przerwać. Oboje bali się wykonać jakikolwiek krok. Violetta stawała się coraz bardziej niecierpliwa, aż wreszcie nie wytrzymała i wybuchła, wyrzucając z siebie resztki złości.
- Marco, dlaczego mnie oszukiwałeś?! Dobrze się czułeś z tym faktem? Dawało ci to satysfakcję? - podniosła się z impetem z miejsca, upuszczając lampkę wina. Szkło potłukło się na tysiące drobnych kawałeczków, robiąc niemały huk, lecz nie zainteresowała się tym. Wrzeszczała dalej, dając wreszcie upust swym emocjom. - Bawiłeś się moimi uczuciami, co? Uwielbiasz patrzeć na moje cierpienie - przełknęła głośno ślinę, opierając dłoń o kant stołu. - Dlaczego... dlaczego to zrobiłeś? - spojrzała na niego z pretensją. Ten tylko wstał z miejsca i podbiegł do niej.
- Bo cię kocham - rzucił się na jej drobne ciało, złączając ich usta w pierwszym pocałunku, najpiękniejszym, jak i najbardziej gorzkim dotychczas. Szybko jemu uległa, gdyż wiedziała, że z nim nigdy nie wygra. Toczyła się między nimi wojna o dominację. Kto lepszy, ten dostanie wszystko, czego zapragnie. Zaczynało im brakować tchu. Na chwilę oderwali się od swoich ciał, by kilka sekund później jeszcze bardziej się do siebie zbliżyć. Całował każdy najmniejszy kawałek skóry na jej odsłoniętej szyi. Przekręciła głowę w bok, cicho stękając. Pragnęła więcej i więcej... Chwilę później znaleźli się w jego sypialni. Nie przestawali się całować, nie chcieli przerywać tej przyjemności. Oparł jej ciało o ścianę, napierając na nie cały swój ciężar. Powolnym ruchem przejechał dłonią od jej ramion aż po biodra, delikatnie kołysząc się w lewo i prawo. Byli blisko osiągnięcia swojego pragnienia, lecz złośliwie przerwał im dźwięk wibrującego telefonu mężczyzny. Skończył, zostawiając dziewczynę w osłupieniu. Zerknął na wyświetlacz smartfona i odrzucił połączenie, po czym wrócił do Violetty. Chwycił jej twarz w ręce i ucałował czule czoło.
- Przepraszam - wyszeptał do ucha. Nie miała mu tego za złe. Czuła wreszcie, że między nimi jest dobrze. Nie wszystko zostało wyjaśnione, lecz zmierzało dobrą drogą. Nie bała się zakrętów i tego, co tam spotka, kiedyś wreszcie trzeba pójść wyboistą ścieżką. Jednak jej koniec będzie piękny, wiedziała.
     Została tylko jedna kwestia.
     Leon.

09.10.2015

I znowu jest jak w niebie.



                 Gorący żar lał się z nieba. Słońce ogrzewało całą Argentynę, nie dając odsapnąć ani na chwilę. Było po siedemnastej, ale godzina nie grała tutaj największej roli. Ludzie uciekali, jakby bali się promieni słonecznych. Dlaczego? Jeżeli piękny dar natury jest obcy człowiekowi, to co z nimi? Znają się? Wiedzą kim są? Nikt jeszcze nie rozszyfrował ludzkiego umysłu. Serca głęboko ukryte, bijące w tym samym rytmie. Drżące dłonie na ramionach swych. Nastał wieczór.
     - Puść ją - rzucił pospiesznie. Stał trzy metry od nich, mężczyzna dotychczas trzymający dziewczynę popchnął ją naprzód, skazując na bolesny upadek. Przewróciła się, okaleczając kolano. Jęknęła cicho z bólu, dotykając krwi cieknącej po opuchniętej nodze. Na sam widok zemdliło ją. Marco podbiegł do Violetty, pomagając jej wstać. O własnych siłach stanęła do pionu, przewieszając dłoń za ramię chłopaka. Spojrzał z nienawiścią w stronę Leona. Krzyżując dłonie na piersi uśmiechał się niczym czarny kot, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać. Bał się o nią, mężczyzna był nieobliczalny. Violetta tylko sapała, nie mając siły na dalsze funkcjonowanie. Opadła bezsilnie pod korę najbliższego drzewa w lesie, trzymając się kurczowo za nadgarstek. Był cały posiniaczony. Nie mogła znieść widoku kłócących się Leona i Marco, lecz skazana była na cierpienie patrząc na cały cyrk. Zamykając oczy wyobrażała sobie gorszy obraz ich bitwy. Nie wygrał żaden. 
- Ona jest moja - warknął w stronę swego wroga, popychając go.
- Violetta nie jest niczyją rzeczą - zaczął bronić Marco. Ze zdwojoną siłą uderzył Leona, zadając mu cios prosto w brzuch. Nie wytrzymał. Upadł na chłodną ziemię. Bolał niemiłosiernie. Gorzej, niż dwa dni temu. Mamrotał pod nosem niezrozumiałe dla nikogo słowa, powoli podnosząc się do góry. Kiedy wreszcie stanął na nogi, bez zbędnych tłumaczeń odszedł z tamtego miejsca. Przegrał.
- Violu, chodź, pomogę ci... - rzucił się na ratunek. Chwyciła się jego dłoni, wstając. Wziął ją na ręce po tym, jak zauważył, że utyka na prawą nogę. Nie była ciężka. Zaprowadził do swojego domu, kładąc delikatnie na łóżko. Wygrzebał z szafki nocnej wodę utlenioną i bandaż. Szybko uwinął się z raną i zakażeniem. Siedziała mu na kolanach, opierając głowę o jego ramię. Czuł jej gorący oddech na swoim poliku. Jednym ruchem przeniósł rękę na szyję dziewczyny.
- Dziękuję, Marco - uśmiechnęła się, nie odkrywając swoich zębów. Wyglądała na zmęczoną. Położył ją wyżej, okrywając miękką kołdrą. Zbliżył się do jej twarzy, muskając delikatnie wargi dziewczyny. 
- Śpij spokojnie - dodał na odchodne, gasząc światło.

13.10.2015

Mój i tylko mój.



Od Autorki: Witajcie Kochani! Przepraszam Was za to coś u góry, kompletny misz-masz, masakra, tandeta, nie wiem, co jeszcze. 
Wystąpił wypadek losowy, Sarenka dziś nie mogła dodać swojego OS'a, dlatego się z nią zamieniłam. Myślę, że nie jest to problemem, a tymczasem pozdrawiam Sarę xD 
(gdyby nie ta piosenka, ten oneshot by chyba nie powstał) Może chociaż w jednym procencie się komuś spodoba. Wybacz Martynko, powinnam się wstydzić. :c No ale dobra, życie toczy się dalej, czytajcie OS'y, genialne zamówienie Zuzi, takie piękne. <3
Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, zapraszam póki czas na konkurs! Zakładka po prawej stronie, wciąż czekamy na Wasze genialne prace, od których dech nam w piersi zamiera. 
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłych wakacji. <3
Karol. ;>

13 komentarzy:

  1. Piękne *,* ogólnie lubiłabym Marcettę ale... Jest tam Violetta xDD Wysłałam OS na pocztę jakby co :* - lolziara :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu genialny one shot ! *.*
    Kocham tego bloga ♥
    Już się nie mogę doczekać kolejnego :3
    Buziaki-Nat♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Marletta* :((
    Boski os <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny OS ;)
    lubię tą parę ^^
    cudnie piszesz, serio ;)
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniołeczku, ty wiesz, że wszystko co piszesz niezmiernie mi się podoba. Wprawdzie tym razem opisałaś połączenie, które nigdy nie przypadło mi do gustu, aczkolwiek czuję, że dzięki tobie będę w stanie spojrzeć na tę dwójkę inaczej. Niesamowicie piszesz, tyle. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Zacznę od hej :D Taaak :33 Dziś postanowiłam skomentować OS ,bo wiedziałam ,że potem będę miała lenia i różne inne rzeczy będą mi przeszkadzały . Cieszę się z tego OS ,bo fajne się czyta cudne i ciekawe party . Jeśli chodzi o parę to przyznam szczerze ,że nigdy się z nią nie spotkałam . Nigdy nawet bym nie pomyślała o ich połączeniu ,jednak czytając OS[a zrozumiałam ... jejku ta para jest cudowna . Afff i eff po prostu . Nie sądziłam ,że LEON! Ale no pomyliłam się ;C
      Os cudny ;D
      Życzę dużoooo weny.
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  7. Ale świetny OS..!
    Leon taki wredny.. ;//
    Za to Marco taki troskliwy i wgl.:**
    Fajniee.! ;)
    Super jest i więcej nic, bo spać mi się chcę!
    Buziaczki :***
    Juliaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj, Karolciu! ♥
    Idę sobie od początku, u Sary już byłam, więc teraz kolej na Ciebie. Tak, tak ;> W końcu nadrabiam te okropne zaległości. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to okropne spóźnienie, prawda? ;> Hm, co do oneshota, a właściwie zamówienia... na pewno był genialny, o tak. Magiczny? Też. Ale Ty doskonale o tym, wiesz - musisz. Z każdą publikacją jesteś coraz lepsza, wiesz o tym, prawda? Podoba mi się sposób w jaki dobierasz słowa, bo cóż, sprawiasz, że pasują idealnie :) Dobrze, ale idziemy w punktach.
    Po pierwsze, para. Marcetta. Nie powiem, że za nią przepadam, bo musiałabym skłamać, ale... primo: To przecież nie pary są najważniejsze, i secundo: Jednak ktoś ją lubi, a ja nie zamierzam być nie miła, więc powiem tak... mimo mojej skrajnej niechęci oneshot okazał się piękny. Cudowny wręcz. Szczerze, przerósł moje wewnętrzne oczekiwania. Ta cała historia, to wszystko... no brak słów ♥
    Po drugie, historia - czy tam pomysł. Równie mocno przypadł mi do gustu, co twój poprzedni. Widać, że gustujesz w nieco mroczniejszych klimatach, ale to fajne, naprawdę. Edzia lubi, myhyhy ;> Bardzo ciekawe i intrygujące to było, do końca nie wiedziałam, czego właściwie się spodziewać. Czy Marco i Violetta będą razem? A może Leon zwycięży? Jednak nie - zwyciężyła miłość. To piękne, jak na początku byli jedynie przyjaciółmi, a potem przerodziło się to w coś więcej, mimo niepoczytalnego eks depczącego im po piętach. Zaskoczyłaś mnie kreacją Leona, naprawdę ;o Ale, ale... nowości są spoko. W każdym razie, dużo bardziej oryginalne. A myślę, że oryginalność to jednak cecha do której każda pisarka w swoich dziełach dąży. Mam rację?
    I po trzecie, forma, styl - czyli cała reszta. Muszę powiedzieć, że dobrze mi się czytało. Tak... lekko, choć z napięcia zaczęłam przygryzać paznokcie. (Tak mam, no! -.-) Podobało mi się przeplatanie wydarzeń, perspektyw wpisami z pamiętnika. To dodało jakieś świeżości, a także spójności. Gratuluję!
    Na koniec, hm. Krótko, bo krótko, no wiem, ale jakoś nie mogę z siebie wykrzesać więcej, a jeszcze kilka miejsc do obskoczenia... no przecież ;D Dlatego, w tym miejscu - żegnam się, weny życzę i czekam na kolejnego OS, tudzież zamówienie, bo wiem, że w twoim wykonaniu będą wspaniałe ♥
    Kocham bardzo,
    Edyta ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. O jeju, Karolcia, cudownie <3
    Jak ja lubię czytać o tej parze :)) Sama nie wiem czemu :D Po prostu tak :P
    Wspaniały pomysł, i oczywiście wykonanie.
    Ty mój talencie wielki *.*
    Kocham cie <3333

    OdpowiedzUsuń
  10. Karolina... Nie wiem, co powiedzieć. Wiesz, że ja cię po prostu uwielbiam? Za wszystko. Za to, że zawsze byłaś, za komentarze, za twój talent i za tego parta też cię tak bardzo, bardzo cię uwielbiam <3
    Wiesz, nigdy nie byłam wielką fanką leonetty i nadal nie jestem, dlatego tą historię przeczytałam z niemałą przyjemnością. Ostatnio przekonuję się do marcetty i twój one shot na pewno się do tego przyczynił. Jak zwykle stworzyłaś wspaniałą opowieść i jestem ci bardzo wdzięczna, że się nią z nami podzieliłaś. Pomysł jest naprawdę wspaniały. Wyobraziłam sobie Marco jako księcia w złotej zbroi i na białym koniu. Mimo niechęci do Violetty, to właśnie jego postać tak bardzo mnie tu urzekła. A Leon to cham i ja zawsze to powtarzam.
    Krótko mówiąc, bo internet wrócił, a ja znów nie mam wiele czasu, wspaniała historia i wspaniałe wykonanie. A mówiłam już że cię uwielbiam? Bo naprawdę tak jest <3

    Pozdrawiam cię cieplutko i ściskam bardzo, bardzo mocno!
    Jesteś wspaniała!

    xx

    OdpowiedzUsuń