czwartek, 12 czerwca 2014

{007} Naxi || "Najgłębsze tęsknoty" - Katniss Parker


Tytuł: "Najgłębsze tęsknoty"
Para: Naxi ( Natalia i Maxi ) + Diemiła ( Ludmiła i Diego ) 
Gatunek: Dramat, Psychologiczny, Romans,
 Songfic ( Ellie Goulding - How Long Will I Love You )
Przedział wiekowy: T
   






Edycie, Aci, Sarze, Natalce, Kasi, Asi, Domi, Lilce, 
Tysi, Karolci, Marceli, Zuzi, Adze, Julci, Olci, Natce
Mojej najwspanialszej szesnastce 
oraz Hani, która jest moim słońcem. 

Kocham was, najmocniej!

*




   Jak długo będę Cię kochać?
   Tak długo jak nad Tobą będą gwiazdy.
   I dłużej, jeśli mogę.


Słowiku,
W dniu, w którym po raz pierwszy otworzyłaś oczy, zamknęłaś serce.
Nie dajesz mi znaków,
Nie przynosisz żółtych kwiatów.
Nie karzesz za drobnostki,
Nie zawsze oddajesz troski.
Nie mieszasz kawy z mlekiem,
Nie jesteś tym samym człowiekiem.
Nie stajesz w obronnie miłości,
Nie znosisz niejasności.
Nie pozwalasz na pieszczoty,
Nie pojmujesz mej tęsknoty.
Nie kochasz, nie pamiętasz,
Ciągle mnie nękasz - z miłości.

Moje serce pragnie przerwy.
Twoje odeszło, już na zawsze - tak mówią.
A ja wciąż czekam.
Wrócisz?


Me najgłębsze tęsknoty pojawiły się dokładnie piętnaście miesięcy temu.
Kilka sekund zabrało mi więcej niż ktokolwiek inny. Uwierzysz?

_ _


26 wrzesień, 2009 rok
8 wrzesień, 2015 rok; 09.04; Poranny blask - nowy początek?

   Zaciska palce na flanelowej poszewce poduszki, podnosząc się na obolałych łokciach, przeciągając drobne ciało wzdłuż łóżka. Głowa pulsuje niemiłosiernie, słyszy syczenie w uszach, żyła tętni tuż obok ucha, jakby krew szalała w porywistym tańcu. Na chwile przestaje oddychać, potem znów wciąga poranną świeżość i zapach wypranej pościeli; aromat spokoju.
   Patrzy na blady sufit, nerwowo skacząc wzrokiem po ścianach. Coś się zmieniło. 

   Słońce wkrada się przez otwory w cienkich zasłonkach poruszanych lekkim zmęczeniem lata, a jego kres wymalowany żółtym kolorem na jeszcze żywych liściach, lśnił w skarze dnia. Krążące chmury na niebie, jakby chciały przyćmić słońce - niepotrzebnie, kochała je. Na końcu zaś wierzba, stojąca zaraz przy jej oknie, puka śpiącymi gałązkami w przeźroczystą powłokę. Wydaje się być większa. 
   Masuje skronie, dotyka opuszkami gorącego czoła, próbuje przypomnieć sobie co działo się wczoraj, kawałki obrazów migają przed jej oczami. Podnosi się, stawia pierwsze chwiejne kroki na zimnej drewnianej podłodze. Zatrzymuje się, jeszcze raz spogląda na drzewo zaciskając powieki w zastanowieniu. Próbowałaby zadać sobie kilka retorycznych pytań, ale głowa nie dawała jej spokoju - dzwoni, iskrzy ogniem. Słyszy piszczące opony, cichy skowyt mężczyzny i mocne uderzenie, gruchot kości. Macha ręką i rusza dalej, szukać białej śmierci. 
   Idzie po bielusieńkim dywanie wzdłuż korytarza, a stopy pływają w jego owczym puchu, jak w chmurach. Naciąga luźną koszulkę z powrotem na prawe ramię,  trzęsąc się z nieistniejącego zimna. Czuje zapach kawy, intensywne opary, przez niektórych nazywane nałogiem, słabą trucizną życia. Przejeżdża palcem po ścianie, zamykając równocześnie oczy; jak we śnie. Potem już tylko chwyta klamkę; drzwi otwierają się powoli, a ledwo słyszalny zgrzyt przyciąga szybko jego oczy. 

- Co ty tutaj robisz? - pyta znagla, podpierając się o mahoniową futrynę. Zaciska palce na brzegu jasnej tkaniny, czując ostry zapach męskich perfum, gdzieś w okolicach ramion. - Myślałam, że...
-  Zostałem, posprzątałem w kuchni i postanowiłem potowarzyszyć Ci tej nocy - maskuje małe kłamstewko szczerym uśmiechem, sprytne zagranie, tak bardzo wyćwiczone. - Pomyślałem, że nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli prześpię się na kanapie.
- Nigdy. Tylko trochę mnie przestraszyłeś... - urywa w połowie, próbując sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszej imprezy. Triumfuje, kiedy odnajduje w głowie obraz swojej przyjaciółki. - Myślałam, że to Francesca krząta się po moim domu, bo wczoraj za dużo wypiła - reasumuje, siadając na karmazynowym, rzeźbionym krześle - kochała starcie.
   Maxi przytakuje ochoczo, grzebiąc gdzieś po szafkach. Znał jej dom lepiej, niż sama ona, a właściwie lepiej niż ktokolwiek na ziemi. Przebiera wśród różnokształtnych pudełeczek z dziwnymi nazwami, czasem nie miały one żadnego sensu, aż w końcu trafia na te kwadratowe, odznaczające się kolorem głębokiego błękitu, prawie turkusu. Jak morze, dwa lata temu - myśl ta przelatuje mu szybko, choć bardzo często. Zbyt często.
- Kawy? Z mlekiem? - pyta i czeka jedynie z grzeczności; zna odpowiedź.
- Bez mleka. I dorzuć coś na ból głowy, bo zaraz wybuchnę - chowa twarz w dłoniach i wzdycha ciężko, jakby miała dosyć. - Jakieś tabletki powinny być w tamtej półce - wskazuje pacem na jedną z wiszących szafek; krwisto czerwone, miała obsesje na punkcie tego koloru.
- Te lepiej podziałają - rzuca niebieskie, specjalne drażetki.
   Natalia połyka na sucho, bez popijania, bez zastanowienia? Później jej usta czują już tylko słodki smak czarnej rozkoszy. A nie, zaczęła słodzić dopiero kilka lat później.


_ _


   Jak długo będę Cię potrzebować?
   Tak długo jak pory roku będą musiały
   postępować zgodnie ze swoim planem.

Od niedawna miałem problem, a Ty go nie rozumiałaś. Zdenerwowałem się, puściły mi nerwy. Jak zawsze, pamiętasz? 
Kilka razy zadawałem sobie to samo pytanie, nasze małe rozstanie, później powrót, wielka miłość i uderzenie pana ciemności. Straciłaś świadomość, ja straciłem rozum. Wiesz? 
To już się kiedyś stało. Wspomnienie nastało. Moje ciało po raz kolejny oszalało. 
Wyjechałem - nie pożegnałem się.
I co mi przystało? 


*



26 września, 2009
8 wrzesień, 2015; 12.04; Żółtych płatków taniec - przypomnisz sobie?

   Kolorowe morze kwiatów - tulipanów, jej ulubionych. Starannie wybiera tylko żółte, bo przypominały jej dzieciństwo; ma nadzieje, że coś więcej. Poprosi o czerwoną osłonkę i kokardkę, również w kolorze wiśni, bo nie lubił abstrakcji tak, jak ona prostoty. Płaci, dziękuje i już ma wracać, kiedy coś tknęło go do płaczu.
   Chwilę, może dwie, kwili jak małe dziecko na jednej ze starych ławek przy kawiarni. Patrzy na rośliny z obrzydzeniem, a zapach goryczy razi jego oczy, brązowe smutne szkiełka. Przeciera je szybko, kiedy słyszy, że idzie w jego stronę. Znów widzi chmarę iskierek wokół niej, tysiące gwiazdek, miliony świetlików, a to spowodowane jednym uśmiechem, jak zaklęcie najpotężniejszego czarodzieja w środku nocy. 
- Tulipany? - pyta zaskoczona; oczarowana, choć trochę zdegustowana.
- Przypominają mi Ciebie - wzrusza ramionami, podając jej złoty bukiet. Już ma powiedzieć prawdę, ale na to jakby za wcześnie. 
- Dlaczego właśnie żółte? - wpycha nosek w sam ich środek i wciąga mało przyjemny zapach; chyba jej się spodobały. 
   Na pytanie odpowiada jedynie ogromnym uśmiechem, waląc mury podejrzliwych spojrzeń i gestów. Opanował sztukę przekonywania w niecały rok. Czy to zbyt szybko? 

   Krążą wokół ogromnej fontanny - stalowej, odzianej w kolorowe kamienne wzory. Ptaszki taplają się w lodowatej wodze, chłodząc obolałe skrzydełka, myjąc zakurzone piórka, zapadły w długo oczekiwaną ekstazę przyjemności.
   Przygląda się światu dostrzegając małe-wielkie różnice. Tu i ówdzie więcej kwiatów, przeplatanych wstęgą maków. Drzewa - jak konająca wierzba spod jej okna - znacznie większe, porośnięte kopułą zielonkawych, pyzatych przyjaciół. Mury, jakby trochę starsze, doszczętnie obdarte z przyciągających uwagę plakatów. Pasy na jezdni, a właściwie ich brak, przykuł jej największą uwagę. Przecież jeszcze wczoraj przez nie przechodziłam.

   W końcu trafiają do kawiarni. Tutaj nic się nie zmieniło, choć coś ją nieco zdziwiło. Pytanie kelnerki "Podać państwu to, co zawsze?" . Maxi odchrząknął, kręcąc głową ze złością. Panią w białym fartuszku oblewa rumieniec zakłopotania, szybko spisuje ich zamówienie i ucieka w kąt, jak malutka myszka przed wielkim kotem. 
   Przecież jestem tu trzeci raz.


- A pamiętasz, jak Pablo kazał nam razem tańczyć podczas programu? - pyta, gdy wrócili do wspomnień szkoły, wciągając truskawkowy koktajl przez zakręconą słomkę. - Wtedy mnie jeszcze nie lubiłeś - udaje obrażoną; słodkie zagrania. 
- Och, to wcale nie było tak - pęka z zażenowania, macha ręką. - Ja po prostu wszystko dobrze ukrywałem. 
- Maxi, nie żartuj sobie - zaśmiała się cierpko. - Ty na mój widok czerwieniałeś ze złości - podkreśla ostatnie słowo. Chce wyznaczyć mu błędy?
- Natalko, to były rumieńce - mówi w końcu niespokojnie; przyznał się. 
- Rumieńce? 
- Tak, byłem w tobie szaleńczo zakochany.

_ _


   Jak długo będę z Tobą?
   Tak długo jak morze będzie zobowiązane
   do rozmywania piasku


Młodzieńcze lata zguby,
To pamiętasz, moja Luby? 


*


26 wrzesień...
8 wrzesień, 2015 rok; 18.04; Księżyc na błękitnym niebie - pożegnanie dnia?

   Słońca blask dotyka ich twarzy, stają się niemal pomarańczowe, stykają się z niebem; jednolite barwy zachodu. Biała sukienka telepie się na gorącym wietrze. Podnosi, opada, faluje, przypominając niespokojne morze, ale bez burzy. Szum wody wypełnia ich uszy, aż po same serce; krąży w żyłach, przyzwyczaja się do wolnego rytmu.
   Topią stopy w błogim piasku, maczają w pijanie oceanu. Na szorstkich kamyczkach zostają ślady tylko ich dwojga, wciąż niezmyte. Może już na zawsze? 

- Wiesz co? 
- Hmm?
- Zawsze marzyłam o tym, by mężczyzna mojego życia oświadczył mi się właśnie na plaży. Przy zachodzie słońca. To bardzo romantycznie, nie sądzisz? - spogląda na niego ukradkiem. Chyba po raz kolejny widzi smutek, ale nie przyznaje się do tego. 
- Tak, też tak sądzę - kiwa głową; spierzchnięte usta w końcu układają się w uśmiech. 
- A twoje? - pyta; nieugięta. 
- Co moje? - głupieje, zaczyna tracić kontrole. Nie słuchał, myślał, ale o czym?
- Twoje marzenie, głuptasie - chichocze, jak mała dziewczynka. Taka była najpiękniejsza. 

   Myśli intensywnie, przez chwile nie ma pojęcia co powiedzieć. Przebiera w marzeniach z dzieciństwa, kiedy był malutkim szkrabem bez problemów. Następnie doszukuje się czegoś za czasów szkoły średniej, w której to poznał miłość swojego życia - ktoś powiedziałby, że zły traf, jednak on zawsze będzie zaprzeczał. 
   No i przychodzi czas na teraźniejszość. 
   Ma multum marzeń, które wybrać? 
   Już ma.

- Chciałbym cofnąć czas.
- O ile? 
- O piętnaście miesięcy, tyle mi w zupełności wystarczy.


_ _


   Jak długo będę się Ciebie trzymał? 
   Tak długo jak powiedział Ci Twój ojciec
   Tak długo jak potrafisz

Wiesz, że już niedługo nasza piąta rocznica? 
To są chyba jakieś żarty. 
Wtedy znowu kupię Ci żółte tulipany, byś na nowo je pokochała.

Jak mnie...? 

*


2009?
8 wrzesień, 2015 rok; 20.04; Krzyczących gwiazd cień - przedostatni etap?


  Siedzą wpatrzeni w ponury ekran telewizora, a skoloryzowane postacie spełniają marzenia o najpiękniejszej miłości. Tańczą w cieniu drzewa, piją różowe koktajle i śmieją się z niczego - cieszą się życiem, nie skacząc sobie do gardeł i nie niszcząc ściany harmonii. Ale to tylko film, tam wszystko jest zmyślone, nieprawdziwe. 
   W zamyśleniu, nawet nie zauważa kiedy palce zaciskają się na jej dłoni. Tęsknota wygryza jego serce, ciało działa w osamotnieniu, mózg woła o pomstę do nieba. Kręci się, wierci, obraca, przesuwa po skrzypiącej kanapie w lewą stronę, pragnie poczuć jej perfumy - niesamowity zapach jaśminu i fiołków, choć tak naprawdę to kochała tulipany.
   Czuje oddech na swojej szyi, włoski jeżą się niemal natychmiastowo.
- Co robisz? - pyta; wieszając wzrok na jego ustach.
- Chce Cię pocałować.

    Najpierw delikatnie całuje kącik ust, a kiedy rozchyla wargi, pozwalając mu na więcej, wpija się w nie z taką siłą, że z dłoni wypada jej kubek herbaty; rozlewa się, moczy wszystko wokół, ale oni widzą już tylko siebie. Maxi napiera, chwyta jej dłonie, trzyma z całych sił - jak nigdy. W fali namiętnych pocałunków, rozkoszowali się swoją obecnością.
   Duszą się, choć nie przestają.
   Próbuje coś zrobić z rękoma, aż w końcu, w tym wzlocie samotnych serc, oplata jego kark, przyciskając do siebie. Gdzieś nad mleczną drogą, w samym środku gorących przestworzy, pomiędzy błyszczącymi gwiazdami, słychać ich miłość.
   Pocałowali się po raz pierwszy, kilkusetny raz z rzędu.

- Ja też Cię kocham - szpeta ustami w jego usta.
    Uśmiecha się To chyba dobry znak. 


_ _

   Jak długo będę Cię pragnął?
   Tak długo jak Ty również będziesz mnie pragnęła.
   I o wiele dłużej.

A kiedy mnie całujesz,
Mój świat wiruje,
Już tego nie wytrzymuje.
Ja w a r i u j e.

Pragnę więcej.


*

...
8 wrzesień, 2015 rok; 21.24; Ostatnie mrugnięcie księżyca - zapamiętasz?


   Dzwonek do drzwi warczy w głuchej ciemności.
- Spodziewamy się gości? 
- Nie, poczekaj tutaj, proszę.

   Zanim wstaje, jeszcze raz ją całuje. Czule, łaknąc każdego zakamarka jej czystej duszy. Głaszcze gorące lico, pieści czarne loczki, które rozpłynęły się po bladej pościeli. 
Znów słyszy dziki warkot. 
- Cholera.
- Idź otwórz. Może to coś ważnego? - ponagla go; przejeżdża wierzchem dłoni wzdłuż brody. - Proszę - szepce, niemal błagalnie. 
- Zgoda. 


   Przechodzi wzdłuż korytarza z furią w oczach, a ogniki spokojnej miłości przestały świecił, tak na te kilka minut. Otwiera pierwszy zamek, potem drugi, naciska klamkę i widzi trzy postacie, pogrążone w mroku klatki schodowej. Jedna z nich sięga ledwo do pasa reszty, stoi z krzaczastą czuprynką odbijającą się cieniem na grochowej ścianie, a w lewej łapce trzyma puchatego misia. 
   Nie spodziewałby się ich tu o tej porze, być może wspomniał ostatnią rozmowę, która skończyła się sińcem i zbitym ekranem nowego telefonu. Drażni go ich widok. 
- Co wy tutaj robicie? - szepcze; ogląda się za siebie w panice, szukając jakiegokolwiek podsłuchu, po czym przymyka drzwi, wychodząc na szarą posadzkę.  
Przyszliśmy sprawdzić jak się czujesz - zaczyna Ludmiła, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Od razu stwierdza, że jest znacznie gorzej niż ostatnio. Zapadnięte oczy, monotonne spojrzenie, cierpki wyraz twarz i uśmiech, a właściwie jego brak. - Źle wyglądasz - podsumowuje; zaciska palce na ramionach synka.
- Ale czuje się wręcz wyśmienicie - odszczekuje, jak nastolatek rodzicom, szczebiocze zębami. - Możecie mnie już zostawić? 
- Nie. Nie zostawimy Cię dopóki nie zdasz sobie sprawy z tego, że niszczysz sobie życie, rozumiesz? - wytyka palcem każdy jego błąd; chyba zwariował. - Nie możesz tego tak ciągnąć - wzdycha, trochę się uspokaja - oczy napełniają się troską, jak nigdy. 
- Diego, przerabialiśmy to jakieś milion razy - jest oazą spokoju, na razie. - Ja jej nigdy nie zostawię. Wierze, że...
- W co wierzysz? W to, że odzyska w końcu pamięć? - krzyczy szepcząc, sprzeczne, ale prawdziwe.
- Jest już coraz lepiej. Powiedziała mi, że mnie od zawsze kochała. Patrzyła tymi samymi oczami, co kiedyś, wiesz? - trudno mu wierzyć we własne słowa, ale stawia na swoim; bierze oddech. - Wciąż wspomina czasy Studia, występy i naszą pierwszą randkę. Jestem pewny, że przyjdzie taki dzień, kiedy przypomni sobie i o nas. 
- Ponte... - kręci głową z niedowierzaniem; słony smak goryczy napływa mu do ust z tęsknoty. - Natalia miała wypadek ponad półtorej roku temu. Lekarze stwierdzili, że wpadła w wir czasowy, w cholerne okrągłe bagno bez końca. A na dodatek wyleciało jej z głowy sześć lat życia. A wiesz co to oznacza? Nie wie, że jesteś jej mężem.
- Ale, dzisiaj zauważyłem postępy - przełyka ślinę, czuje gorzki smak krwi, żyła pulsuje; chce uciec. - Zabrałem ją na plaże. Była szczęśliwa. 
- A jutro pójdziecie pograć w golfa. Za dwa tygodnie do kina, a ona następnego dnia nie będzie tego pamiętać. Tego chcesz? - prawie chwyta go za kołnierzyk, ale uświadamia sobie, że dziecko nie może brać takiego przykładu z własnego ojca. 
- Uspokój się - syczy w końcu dawna pani Ferro. Ich syn zdecydowanie przypomina ją. - Nie tylko Tobie jest ciężko. Tylko popatrz - rozkłada ręce z bezradności. - Ona nawet nie wie, że mam dziecko. Że mam dziecko z Diego. Maxi, wiem, że nie potrafisz pogodzić się ze stratą Natalki, ale...
- Ona wciąż jest! - krzyczy; wyje nieokiełznanie, nie zwraca uwagi nawet na sąsiadów. - Jest! Oddycha, mówi, słucha, tylko nie pamięta. Proszę, nie mówicie o niej jak o kimś, kogo już nie ma... - ciało zaczyna drżeć, łzy lecą jak szalone. Pot nieszczęścia. 
   Diego spogląda to na Ludmiłę, to na małego Carlosa, który z przerażeniem przygląda się wujkowi. Ściska zabawkę na tyle mocno, że pękają szwy u dołu nóżki. Zaczyna majaczyć pod nosem, boi się, czuje w powietrzu złą energie; miejsce spoczynku diabła rozpływa się w ogniu, żarze gniewnego smutku. 

    Jak długo będę Ci ofiarował?
   Tak długo jak będę żyć dzięki Tobie
   Mówisz, że na wieki.

- Proszę. Pamięć może wrócić - opiera się o lodowatą ścianę, zamyka oczy. Czuje, że zaraz zwymiotuje, więc bierze kilka głębokich wdechów. - Lekarze tak mówili.
- Nikt Cię nie będzie winić, jeśli odejdziesz - mówi szybko, planowała to tak dawno. 
- Nie mogę tego zrobić - kręci głową, wzruszając ramionami. - Za bardzo ją kocham i zrobię wszystko, by być z nią. Osobno, czy razem. Z pamięcią, czy bez niej. Zdania nigdy nie zmienię. 

   Chyba w końcu zrozumieli.

- Dobrze - powiedział Diego, chrząkając po trochu. - Ale dbaj o siebie, jasne? 

   Kiwa głową, ciągnąc wzorkiem po szlaku ich ucieczki. Wezbrał w sobie spokój, przeczesał grube włosy chudymi palcami. Wypadały - z przemęczenia, ze stresu, z chorobliwej miłości? Chyba popadł w otchłań, z której już nigdy nie wyjdzie. 
   Uśmiecha się, szczerze i z przekonaniem, że jutro po raz kolejny będzie próbował, bo poddanie się nie wchodziło w grę. To słowo zostało na zawsze wykreślone z jego życiowego słownika. 


   Uchyla jasne drzwi, wchodzi powoli, ostrożnie stąpając po drewnianej podłodze. Czuje, że jego serce mięknie, gdy widzi ją śpiącą. Teraz już wie, że niczego nie zapamięta. Siada obok, delikatnie zakrywając jej ramiona kremową kołderką. Kciuk kładzie na różanym policzku; uśmiecha się. 
   Może śni o tulipanach

- Dobranoc, Słowiku - szepcze do jej ucha. - Widzimy się jutro.
    Całuje ją ostatni raz i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. 

_ _

Natalko,
Odkąd zapomniałaś o miłosnych latach, oświadczynach na plaży przy pomarańczowym słońcu, środowych wypadach do kawiarenki za rogiem, ja zacząłem pisać wiersze. 
Nadal nie idą mi zbyt dobrze.
Od czasu do czasu Ci jednego przeczytam, a Ty pękasz ze śmiechu twierdząc, że nie znasz mnie od tej strony. 
Cholera. 
Nawet nie wiesz jak tęsknie.


   Jak długo będę Cię kochać?
   Tak długo jak nad Tobą będą gwiazdy.
   I dłużej jeśli mi pozwolisz.


*


26 wrzesień, 2009 rok
9 wrzesień, 2015 rok; 9.04; Powitalny promyk - zataczamy koło?


Ranek.
Nowy dzień? 

- Co ty tutaj robisz?
- Zostałem. Spałem na kanapie.

- Głowa mnie boli.
- Weź te niebieskie tabletki.

- Co to za plama w salonie?
- Rozlałem coś w nocy, wybacz.

- Dlaczego żółte tulipany? 
- Bo mi je przypominasz.

- Zawsze marzyłam...
- O zaręczynach na plaży przy zachodzie słońca?

Kocham Cię od zawsze.
- Ja Ciebie też.

_ _



Przyrzekam Ci, że będę Cię w sobie rozkochiwać każdego kolejnego dnia. 
Aż do śmierci. 
W żółtym lecie. Deszczowej jesieni. Ponurej zimie. Ciepłej wiośnie. 
Choćbym miał się kręcić w kółko, zaczynać od początku. 
Choćbym stracił wiarę, zgasił nadzieje. Nie, miłości się nie pozbędę - jest zbyt duża. 
Czy kiedyś będę mógł... 
Być pragnieniem nieżywego serca?
Znów prowadzić Cię do ślubnego kobierca?
Trzymać drobne, niepewne dłonie? 
Tańczyć, przytulając do piersi twe skronie?
Patrzeć w te pamiętne oczy cnoty?
Już wiesz, czym są moje najgłębsze tęsknoty


Jak długo będę Cię kochać?

Tak długo jak nad Tobą będą gwiazdy...


*

Od Autorki: Hejka, pysie <3 Przybywam do was.. spóźniona. Jak zawsze? No nic. Najsłabsze ogniowo dodało OneShota i trzeba przyznać, że jest beznadziejny. Strasznie krótko i z... rymami? Nie wiem co mnie napadło. Muszę przyznać, że w mojej głowie wyglądało to znacznie lepiej... Ale cóż. Zostawię hejty wam, bo jestem pewna, że dostanę ich masę. A pomysł? Inspiracją był poniekąd film, piosenka, a także pewna para bliska mojemu sercu. Edziu, wiesz o kogo chodzi, prawda? 
Obiecuje, że przy następnym razie postaram się jeszcze bardziej, bo wiem, że to totalnie zawaliłam. Przepraszam więc każdego, kto musiał to przeczytać. 
Ach, mam jeszcze jedną sprawę i będzie to najlepsza wiadomość, jaka została napisana w tym poście. Za trzy dni ( będzie to niedziela ), swój OS dodaje nasz kochany i utalentowany Sarciak <3 Uwierzcie mi. Jest na co czekać. 
Tymczasem zapraszam do poprzednich Oneshotów, gdzie Edytka, Acia, Lilka, Karolcia, Marcela i Natalka, popisały się nie lada talentem <3 
Kocham Was najmocniej na świecie, wiecie? 

20 komentarzy:

  1. Edziakowi, bo chciał. Kochanie, po co Ci to? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Marciu, kochanie ♥
      miałam być dużo wcześniej, racja, ale... wiesz jak to ze mną jest, taki głupek ze mnie, no. Poza tym chyba bałam się, że napisze coś źle, wiesz? Nie tak jak należy, nie tak na ile zasługujesz, jednym słowem: niewystarczająco. Tego bym nie chciała. Bo cóż, Marta (wiem, że teraz będziesz zaprzeczać, ale na chwilę, proszę, skup się na tym, co chce Ci powiedzieć) to zdecydowanie jeden z moich ulubionych oneshotów. Naprawdę, znajduje się w ścisłej czołówce (wiesz obok czego ♥), a więc to coś musi znaczyć. Oczywiście przeczytałam ich mnóstwo, ubóstwiam mnóstwo, ale ten? Kocham, wielbię, podziwiam. Jeszcze przy okazji - wzruszam się, skacze z radości, wyje. Bo jak zwykle zawarłaś w swoim dziele (TAK! DZIEŁO!) tyle uczuć. A przy okazji - wspaniałe opisy (o boże, tak wyglądam jak czytam - *O*), genialnie wykreowane postacie (Maxi, Maxi, Maxi! Teraz wyjdzie, żem zakochana, ale nie... Po prostu uwielbiam jego postać tu - wiernego męża, który wciąż trwa, jest blisko Natalii, mimo trudności, mimo tego jak ta sprawa samoistnie wpływa na niego. Jest czymś na wzór wraku człowieka, wiesz? Ale wciąż jest, i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze), moja ukochana piosenka, tak... wzruszająca (serio, miałam fioła na jej punkcie przez jakieś dwa miesiące - praktycznie słuchałam tylko jej o.o), no i cudowny, oryginalny pomysł. Tak... poruszający, wiesz? No bo... tyle tu miłości, a zarazem smutku, tyle tu niejasności, a zarazem zrozumienia, tyle tu żalu, a zarazem - przywiązania. Maxi wciąż jest, każdego dnia od tych piętnastu miesięcy, chociaż może bardziej wypadałoby powiedzieć - jednego dnia, bo tylko to Natalka pamięta. Ryczę jak głupia, wiesz jak ta historia na mnie działa. Zwłaszcza ta końcówka, przecież... już byli tak blisko, może była maleńka nadzieja (myślę, że on wierzy w każdą z nich), a tu nagle - od początku. Właśnie na ostatnich dialogach ryczałam najbardziej, (i chyba na kłótni między Diemiłką, a Maxim, kiedy chłopak krzyczał, że Natalia wciąż jest, żeby nie mówili jakby jej nie było. Siedziałam na podłodze i ryczałam, poważnie, a pierwszy raz czytałam o piątej rano...) jeszcze ten wiersz na końcu i na początku, o boże... A nawet te wszystkie wstawki - dobrze zrobiłaś, że w pierwszej osobie, to tylko nadaje tym zdaniom większej osobowości, przynależności. A tak w ogóle... Marta poetka, hyhy ♥ (Tego pierwszego to się nauczę na pamieć, serio. Jakby można było takie cuda recytować na lekcjach, a nie -.-)
      A Maxi cierpi, cierpi cały czas. I codziennie - wieczorem, sprząta, kładzie się spać w innym pokoju, i rano wszystko zaczyna się od nowa - życie zatacza koło. Dziewczynę boli głowa, daje jej tabletki, zrywa cudowne, żółte tulipany (które kocham), idą do kawiarni, w której wszyscy ich znają, a Natalia była tu przecież trzeci raz... To takie smutne, cholernie. Jeszcze z tymi oświadczynami na plaży, jezu. Bardzo by tego chciała, a przecież tak właśnie było. Lecz dziewczyna nie pamięta, tych sześciu - wspaniałych lat, nie pamięta ich małżeństwa, tych wszystkich, szczęśliwych dni, gdy ich życiem rządziła beztroska. Nie pamięta nawet, że jej przyjaciółka ma dziecko. (Diemiła! *O* Umarłam, ale powstałam - samo się nie skomentuje, prawda?) To musi być dla jej bliskich ciężkie, a dla Maxiego - to już w ogóle. Jednak on wciąż się trzyma, to pewnie ta miłość, nie? Wciąż pragnie ją w sobie rozkochiwać - dzień w dzień, tak długo jak będzie trzeba... w nieskończoność? Bo nie może bez niej żyć, a ja wciąż wyje jak głupia, jeeej! Także nie dziw się jak ten komentarz będzie nieskładny (już jest) i głupi (tak jak wszystkie moje). Staram się, naprawdę ;c Dla Ciebie warto ♥
      Coś jeszcze miałam mówić... A! Bardzo podoba mi się pomysł z tymi datami, z tytułowaniem pór dnia, to takie... inne, świeże. A wiesz, jak ja uwielbiam takie ozdobniki, no kocham! O! Zapomniała, głupia ja. Pocałunek, matko moja, dawno czegoś takiego nie czytałam, naprawdę. Ja tak nie umiem, ej. Fak ju ;c Oddaj talent, ciulasie. Ale już! Albo nie, ktoś musi mi tak przepięknie pisać, ja i tak bym spartaczyła...

      Usuń
    2. No. Podsumowując, nigdy nie mów, że jesteś najsłabszym ogniwem, bo wszyscy wiedzą, jak naprawdę jest. Jesteś jedną z moich ulubionych pisarek, tą - która może pochwalić się wspaniałymi blogami, cudownym stylem - tak przejmującym, dopasowanym (te wszystkie słowa, o których w życiu bym nie pomyślała, nie wpadłabym na nie - chyba, że ze słownikiem ;D) I cóż, czekam na oneshota naszej kochanej Sarci, no i na kolejny twój, bo uwierz, jest na CO! ♥ Awww, nasza ukochana parka (pewnie, że wiem jaka), ryczę jeszcze bardziej ♥ ;.; Ta historia, boże, Genialny pomysł, idealne wykonanie, i czego tu chcieć więcej? Chyba tylko zapasu chusteczek i czekolady, coby uzupełnić poziom cukru.
      Kocham Cię, bardzo ♥ Mój słowiku (właśnie nazwanie Natalki słowikiem, askdllaoosdol), Hazzo, ciulu. Always & Forever.
      Edyta - ciul aka twój Niall, i coś tam jeszcze ♥
      PS: A ja wiem po co mi zajęłaś, cioto ♥ To chyba oczywiste <3

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. No co ja mogę powiedzieć?
      OS przepiękny zabrał mi wszystkie sensowne słowa <333
      Podziwiam Cię <333

      Kinga Blanco

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hej!
      Wiem ,wiem zawiodłam!! -,- OS dodany był już trochę temu a ja komentarz dodaje teraz -,- Przepraszam :( Jednak postanowiłam,że mimo wszystko skomentuje OS *.*
      A co ja mogę mądrego napisać?Jest cudowny! Świetny! Genialny! No po prostu go ubóstwiam*.*
      Natalia straciła pamięć ;( jeju to takie smutne . I wszystko od początku . Cieszę się ,że przeczytałam tego Os bo było warto :3
      Pozdrawiam
      (przepraszam za tak krótki ,bezsensowny komentarz )

      Usuń
  4. Czy to nie dziwne, że moje palce zawisły bezczynnie nad klawiaturą?
    Przykro mi; opowiadania twojego autorstwa zawsze tak na mnie wpływają.
    Dlaczego jesteś dla siebie tak surowa, kochanie?
    Opisujesz moje ukochane połączenie.
    I wiesz co?
    Cieszę się, że to nie ja zajęłam tę dwójkę.
    W twoim wydaniu wszystko jest lepsze.
    Nie chciałabym zepsuć swojej ulubione pary, więc...
    Piszesz świetnie, naprawdę.
    Lekkość, z jaką to robisz jest niezwykle łatwo zauważalna.
    Zawsze chciałam pisać tak dobrze, jak ty, aczkolwiek całkiem niedawno udało mi się dojść do dosyć prostego wniosku: to twój styl pisania.
    Mój nawet się do niego nie umywa, ale mniejsza z tym...
    Mam nadzieję, że rozdział na twoim blogu pojawi się niebawem.
    Kocham najmocniej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej wyczekiwany przeze mnie OS ♥ Wrócę dziś ... jutro. .. kiedyś napewno♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana !!!♥
      Miałam być wcześniej ale.. no poprostu ja, tyle mam na swoje wytłumaczenie -,- tak jak powiedziałam na początku, jest to najbardziej wyczekiwany przeze mnie OS ♥ ponieważ nie dość że jest on o mojej ulubionej parze to jeszcze jest napisany przez ciebie ♥ zacznę może od końca. Dlaczego oceniasz siebie tak surowo ?! Dlaczego uważasz że to co przeczytałam na górze jest beznadziejne ?! Naprawdę nie wiem ... dla mnie to śmieszne i to bardzo. Kochana masz wielki talent i powinnaś w końcu w to uwierzyć. Jesteś jedną z moich ulubionych bloggerek ( jakby to miało dla ciebie jakie kolwiek znaczenie ) i zawsze uważałam cię za moją inspirację. A to co przeczytałam na górze to czysty geniusz. Wszystko było tak idealnie dopracowane każda z emocji była odczuwana przeze mnie na własnej skórze wszystko było takie. .. perfekcyjnie. Naprawdę nie wiem skąd ty bierzesz tak niesamowite i orginalne pomysły, nie wiem...może kupujesz je na allegro ...no nie wiem xD Przechodząc do tego geniuszu który nie dawno przeczytałam. .. naprawdę nie wiem jakich słów mam użyć aby oddać w pełni perfekcyjność tego dzieła bo to jest chyba nie możliwe. Piękna i wzruszająca historia.... wszystko zaczęło się piętnaście miesięcy temu. Byli szczęśliwi Dlaczego? Bo byli razem i tylko tyle wystarczyło im do szczęścia jednak ja zawsze mowie " wszystko co dobre kiedyś się kończy " tak też musiało się stać i w tym przypadku. Jeden moment, wystarczył jeden moment aby jegozżycie straciło sens. Utrata pamięci. .. wyrok? Dla niego tak. Straciła pamięć nie pamięta ich wszystkich pocałunków, oświadczyn na plaży przey zachodzie słońca, żółtych tulipanów którymi ją obdarowywał ale co najważniejsze nie pamiętała że stała się oficjalnie panią Ponte. On nie mógł się z tym pogodzić jednak trwał przy niej i mimo iż tak cierpiał nie chciał jej zostawiać, chciał być przy niej, miał jeszcze nikłą nadzieję że odzyska pamięć i że wszystko będzie dobrze, może oszukiwał sam siebie ? Codziennie przeżywał ten sam dzień a ona każdy po kolei zapominała. Bolało? Musiało boleć, przecież nic nie boli bardziej niż strata ukochanej osoby tylko tu jest bardzo dziwny przypadek on ma ją przy sobie jest tak blisko a jednak. .. tak daleko. Codziennie budziła się i widziała tą samą plamę na podłogę, codziennie prosiła o kawę bez mleka i proszki przeciwbólowe, codziennie dostawała bukiet żółtych tulipanów, codziennie chodziła z nim do ich ulubionej kawiarenki, codziennie chodziła z nim na plaże i podziwiala zachód słońca,codziennie mówiła o oświadczynach na plaży, codziennie mówiła mu że go kocha i zawsze Kochała jednak co z tego skoro na następny dzień nic nie pamiętała. A on ? Codziennie widział tą samą rutynę tylko z zupełnie innej perspektywy, codziennie cierpiał, i nic na to nie mógł poradzić. Ludmiła i Diego namawilali go do odejścia od niej bo ona i tak nic nie będzie pamiętać jednak on nie odpuszcza był jest i będzie przy niej bo on wciąż miał nadzieję że ona wróci i znów będą razem chodzili na plażę do ulubionej kawiarenki, będzie dostawać od niego tulipany a on codziennie będzie ją obdarowywał pocałunkami pełnymi miłości tylko tym razem oboje będą pamiętać... Boże kochana (.ja grzesznik xD) jakie to było ... (.zwykłe "wspaniale" nie wystarczy) po przeczytaniu takiego cuda nie wiem co powiedzieć ♥ Jesteś bardzo utalentowana ... co ja gadam jesteś niesamowicie utalentowana. Najsłabsze ogniwo ?! Jeszcze raz tak powiesz a obudzisz się w starej studni :D Kocham Cię, wiesz ? Ubóstwiam, ubóstwiam ..bardzo bardzo♥ Przepraszam Cię za ↑ ale.... wena siada :'( nie męczę cię już ♥ Kocham bardzo mocno ♥

      Usuń
  6. Piękny :)
    Maxi codziennie musiał przechodzić to samo :(
    Wytrzymał tyle i nadal ją kocha i nigdy nie przestanie :D
    Mówisz, że jest taki beznadziejny, ale się mylisz !
    Ten OS jest cudowny i nawet jak tobie się nie podoba to innym na pewno.
    Nie wiem co mam więcej pisać ;(
    Czekam na następnego :*
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez ciebie zabrakło chusteczek w domu. Serio. Ostatnia paczka była, a jak musiałam sobie ją wziąć bo to było takie piękne <33
    Chciałabym napisać coś długiego i chociaż trochę sensownego, ale znając mnie, nie wyjdzie, bo ja nie umiem pisać komentarzy, szczególnie jak mi się coś tak spodoba. Tak, wiem, dziwna jestem.
    No dobra.
    Marciak, pięknie <3333 Na początku to ci powiem szczerze, że nie wiedziałam o co biega. I tak czytam, czytam, i mimo że nie rozumiem, to tak mi się podoba, że nie mogę się oderwać. I tak czytam, czytam, i nie potrafię przestać. I tak czytam, czytam i nie mogę zrozumieć jak ktoś może tak pisać.
    A później wszystko się wyjaśniło, i tak w jednym momencie się zastanowiłam, a później doszłam do wniosku, że ten pomysł jest taki niesamowity, taki trudny... a jednak ty dałaś radę.
    Jestem dziwna? Jestem, ale według mnie, ten part jest najlepszy ze wszystkiego co do tej pory napisałaś, a było tego dużo i wszystko było wspaniałe.
    Chciałabym żebyś mi oddała trochę talentu, ale ja bym go w sumie nie umiała wykorzystać tak jak ty, dlatego mi nie oddawaj ;)
    I co ja mogę jeszcze powiedzieć? Pięknie było, niesamowicie, wspaniale, kocham cię <3333

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja sobie zajmę i wkrótce, mój skarbie największy wracam ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniałe. Naprawdę WSPA-NIA-ŁE. Popłakałam się, serio. Ale ja jestem wrażliwcem, więc się nie przejmuj. Ryczę przy byle okazji. Czekam na kolejny OS twojego autorstwa.
    kocham i zapraszam do mnie:http://tines-el-talento.blogspot.com/
    <333333333333

    OdpowiedzUsuń
  11. Co mam powiedzieć? Co mam napisać?
    Moje czytanie się chyba osłabiło, naprawdę. Masa spóźnień, ech.

    Dziękuję za tego OS'a, nie musisz mówić ,,nie ma za co'', bo jest. :) x
    Pięknie Ci to wyszło, Gwiazdeczko. x
    Następnym razem - postaram się napisać o wiele wiele więcej. :) <3
    Naxi i Marcia. Marcia i Naxi. M a g i a
    M. x

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurczę, przepraszam.
    Skończyłam właśnie tydzień egzaminów, tak więc dopiero teraz zaczynam nadrabiać moje zaległości. Kochana Marciu, przepraszam. Obiecuję poprawę!
    Może przejdę do one-shota?
    Naxi. Moje piękne, urocze Naxi. Maxi i Natalia. Natalia i Maxi. Ja się pytam, jak można nie kochać tej pary? Zwłaszcza kiedy mamy do dyspozycji tak piękne historie , właśnie z nimi w roli głównej. Naxi jest kochane, urocze i w ogóle hiper super.
    Już sam tytuł zapowiadał smutek. Mi to nie przeszkadza. Okej, powtarzałam to już niezliczoną ilość razy, ale wydaje mi się, że właśnie w takich smutnych opowiadaniach jest więcej miejsca na przemyślenia, melancholię. Uczucia bohaterów są tak jakby, bardziej wyraziste. Niemniej wiele razy ryczałam ( tak, taka ze mnie beksa) czytając takie opowieści bez happy endów. Cóż, taki ze mnie człowiek sprzeczności.
    No, ale przejdę do miniaturki.
    Wspomnienia, teraźniejszość. Przeszłość. Tyle razy słyszymy, że nie należy żyć przeszłością. A Maxi, jak on miał wybór? Może cieszyć się tylko ze szczęśliwych chwil spędzonych z ukochaną, w głębi serca wiedząc, że one już nie wrócą. Ale wciąż ma taką małą iskierkę nadziei. Wciąż się stara, wciąż walczy, wciąż cierpi. A ona nic nie pamięta. Niczego. A on wciąż się łudzi, wciąż próbuje. Takie błędne koło.
    A jednak nie potrafi przestać. Nie chce zostawiać ukochanej. Będzie przy niej tkwił do końca, nawet jeśli ona już go sobie nigdy nie przypomni. On ją kocha, najbardziej na świecie. Nie potrafi odejść, choć to nie sprawiłoby mu tak wielkiego bólu.
    Przyjaciele próbują mu przemówić do rozsądku, ale nic. Jego się nie przekona. Głupiec? Nie, raczej szalenie zakochany chłopak, ups, mężczyzna.
    Takie to smutne nam piszesz historyjki. Ale są piękne, przepiękne. Płaczę, ale na ustach mam lekki uśmiech. To piękne , co tutaj tworzysz.
    Okej, już nie będę zaśmiecać moim komentarzem..
    Dużo weny kochana!
    Pozdrawiam serdecznie! :*
    <3

    OdpowiedzUsuń