wtorek, 3 czerwca 2014

{004} Diegara || "Na zawsze" - Sapphire

Tytuł: "Na zawsze" 
Para: Diegara
Gatunek: Psychologiczny, Romans
Przedział wiekowy : K


         Przyprowadzili ją w piątek. Wyrywała się, jej kasztanowe loki bezwiednie opadały na blade czoło. Krzyczała, tłukła pięściami o klatkę piersiową Stanleya. Zaprowadzili ją do pokoju. Chyba jej coś podali, bo potem się uspokoiła. Ale rano znowu zaczęła płakać.
         Zdepnął niedopałek papierosa, nie spuszczając z niej wzroku. Siedziała w kącie. Milczała. Wlepiała wzrok w gromadkę bachorów grających w piłkę nożną. Dziewczyny z naprzeciwka rozmawiały o planowanej imprezie. Nikt nie był nią zainteresowany. Prócz niego.
-Przyzwyczaisz się. – usiadł koło niej, przerzucając pomiętą paczuszkę do drugiej dłoni. – Dałbym ci jednego, ale nie wyglądasz na kogoś, kto pali.
-Nie wyglądam na kogoś stąd. Nie jestem jedną z was – zmiażdżyła go wzrokiem. – Trafiłam tu przypadkiem. Niedługo wszystko się wyjaśni.
-Nie chcieli cię. To nie jest żaden przypadek – schował przedmiot do kieszeni. – Pewnie dziwi cię, że nikt tu nie zwraca na to uwagi? Widzisz, wszyscy jesteśmy tu wyjątkami. Niechcianymi podrzutkami Boga.
-Kłamiesz. Nie znasz mnie, wcale mnie nie znasz!
         Chciała krzyczeć, ale w połowie zdania zaczęła kaszleć. Pomyślał, że to od dymu papierosowego. Zbliżył usta do jej ucha, zacisnął dłoń na materiale szarej bluzy.
-Spokojnie… Jesteś bezpieczna…
         Blednie. Podtrzymuje jej bezwładne ciało, gładzi po ramionach. Dziewczyna powoli zaczyna oddychać.
-Jak masz na imię?
-Lara – charczy.
-Opuść głowę. Dobrze. Ja Diego.
         Nie spuszcza wzroku z jej rozgrzanych policzków i śnieżnobiałej twarzy. Wyglądała jak jedna z tych porcelanowych lalek, które tak lubi kolekcjonować Amber. Siedziały w rządku na drewnianym regale, posegregowane według wzrostu. Obiecał, że na dziesiąte urodziny skombinuje jej taką w szafirowej sukience.
-Puść mnie. – Mówi powoli, jakby sprawiało jej to szczególną trudność. – Nie zostanę tu.
-To nie. Ile masz lat?
-Szesnaście.
-W takim razie mi przykro. W najgorszym wypadku jeszcze trochę tu posiedzisz.
         Zamachnęła się, jednak on tylko lekko przytrzymał ją za nadgarstki. Poddała się. Spuściła wzrok, zaczęła żałośnie siąkać nosem. Valentine też tak miała, ale jej starzy byli wyjątkowo okropni, też szybko jej przeszło. Stopniowo przypominał sobie przyjazdy jego znajomych. Wszystkie takie same. Dużo dramatu, zero empatii. Teraz wszyscy trzymali się razem.
         Generalnie podchodził do tego obojętnie, jednak odczuwał wrażenie, iż z nią nie pójdzie tak łatwo. Anioł znagla wrzucony do piekła. Za co? Za nic. Jak oni wszyscy.
         W sierocińcu siedział już cztery lata. Może trochę ponad, nie liczył. Trafił tu od razu po wyjściu z bagna. Niemile wspominał te czasy. Natknął się na całe chmary nieprzyjemnych ludzi, łącznie z prawnikami Josephiny. Jego matki – ale to tylko w papierach.
-Stanley organizuje za miesiąc coś w rodzaju imprezy. Dziewczyny go namówiły – skinął głową w stronę dwóch, szczupłych blondynek. – Przyjdziesz?
         Pokręciła głową. Obejrzała czerwone ślady na nadgarstkach. Jęknęła. Poderwała się z miejsca i pobiegła przed siebie, ignorując jego przenikliwe spojrzenie.
         Zapanował wieczór. Identyczny, jak w jej sercu.


         Stanley wygrywał kolejne dźwięki na Lousie – jego ukochana gitara, córka i żona jednocześnie, dostał ją kiedyś od ojca na któreś tam urodziny. Siedział na lekkim wzniesieniu, błędnie nazwanym przez niego „sceną”. Mimo to, większość grupy bujała się w rytm starych utworów narodzonych jeszcze w czasie wczesnej młodości wychowawcy.
         On sam trzymał w objęcia Rosalindę, wymachującą na wszystkie strony swoją płomienną grzywą. Okręciła się wokół własne osi, prezentując zachwycające falbany pistacjowej sukienki. Wyglądała świetnie, jednak to nie na nią czekał.
         Stanley właśnie zabrał się za piosenkę Johna Newmana. Rosalinda pognała w stronę przyjaciółek, a on został sam. Chciał zapalić, ale wcześniej kazano mu zajrzeć do niej. Muszą wiedzieć, czy coś się zmieniło. Zawsze widział ją taką samą. Skuloną, zapłakaną, siedzącą w najciemniejszym kącie pokoju.
         Znalazł ją w pokoju Amber. Czesała włosy jej lalkom. Jej różane policzki odzyskały kolor kremowej bieli. Nie uśmiechała się. W milczeniu plotła złote warkocze porcelanowym istotom z domalowanymi uśmiechami.
         Amber oceniała jej dzieła i z powrotem odkładała zabawki na półkę. Nie pozwolono jej przyjść. A nawet jeśli, zostałaby tutaj. Przywiozła ją tutaj babcia. Schorowana, sympatyczna staruszka, która nie dała rady poradzić sobie z wnuczką, po nieszczęsnym wypadku jej rodziców. Oboje alkoholicy.
-Cześć, Diego! – Podskoczyła dziewczynka, a wraz z nią dwa, niesforne kucyki. – Ty też tam nie poszedłeś? Super! Posiedzisz sobie ze mną i z Larą.
         Szatynka wciąż milczała. Okręcała złotawe pasma włosów lalek wokół małego palca. Oddychała ciszą już cały miesiąc. Nie odzywała się do nikogo, łącznie ze Stanleyem, który wprost stawał na rzęsach żeby czuła się tu dobrze. Z drugiej strony, Lara miała trochę racji. Mogą wychwalać ich tu jak bogów, a to i tak nie ma znaczenia, bo świat potraktował ich jak śmieci. Zgniótł, przeżuł, wypluł tutaj.
-Pójdziesz teraz ze mną? – zaprzeczyła. – Nie na dół. Zaprowadzę cię wyżej, znacznie wyżej.
-Czyli gdzie? – Spojrzała na niego spode łba. – Nie mam nastroju.
-Do nieba? – Zgadywało dziecko, jednak Diego tylko z uśmiechem pogłaskał ją po kudłatej główce.
-Nie, mała. Obiecuję, że przyjdziemy do ciebie później.
         Wziął dziewczynę za dłoń, pociągnął ją przez długi korytarz. Przy każdych drzwiach wisiały średniej wielkości fotografie, gdzie każda z nich oprawiona była szklaną ramką ze złotą obwódką. Przedstawiała tych, którym udało się wydostać z Domu.
-Kto to?
-Ci, którym udało się stąd uciec. Dobrzy ludzie ich zabrali. – Oznajmił, zatrzymując się przy jednym obrazku. – Na przykład ona. To jest Lisa – wyjechała rok temu. Pamiętam, że uwielbiała czytać. Wszędzie się spóźniała, bo nie mogła darować sobie dokończenia rozdziału jakiegoś arcydzieła – cofnął się o parę kroków. – A to Brian. Jego matka miała schizofrenię. Nieciekawa sytuacja.
         Przejechała palcem po zdjęciu. Zadrżała. Na korytarzu nie było światła. Tylko księżyc nieśmiało zaglądał przez okno, po jej twarzy tańczyły srebrzyste kontury.
-Możemy stąd iść?
-Idziemy. – Chwycił jej dłoń, prowadząc ją w głąb ciemności, jak malutką dziewczynkę bez opieki.
         Postanowił, że ją zaprowadzi. Nie tylko do jego miejsca. Zaprowadzi ją na sam szczyt i nie pozwoli spaść. A jeśli kiedyś się to stanie, na wszelki wypadek nauczy ją latać.

         Na tle rozgwieżdżonego nieba była Calineczką. Patrzyła na srebrną tarczę księżyca, ostrożnie przechodząc po krawędzi.
         Codziennie wieczorem tu „uciekał”. Siedział na dachu budynku, obserwując wolnych ludzi – śpieszących się, wracających skądś, narzekających na pogodę, pracę, znajomych. I praktycznie żaden z nich nie doceniał iskierek szczęścia krążących w powietrzu. Były tak blisko nich. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę.
-Często tu przychodzisz? – Przysiadła koło niego, poprawiając turkusową sukienkę.
-Jasne. – Odpowiedział, nie odrywając wzroku od nocnej palety barw. – Mogę zabierać cię ze sobą.
-Dob… - Urwała, chowając twarz w dłoniach. – Czuję się strasznie. Wyjechała z kolejnym oblechem, którego uważa za swoją „wielką miłość”. Szkoda, że przedtem było ich z pięćdziesiąt. – Syknęła, zaciskając piąstki. – Ten jej nowy mnie nie chciał. Ledwo kiwnął palcem, a ona już zostawiła mnie tutaj. Niedorosła wariatka z niej, wiesz? Przywieźli mnie oboje, że niby po części udana rodzinka. Gdyby rzeczywiście było tak super, nie targaliby mnie tutaj.
-Mnie bynajmniej nie przywieźli rodzice. Nawet jedno z nich. Matka dlatego, że ma mnie w głębokim poważaniu, a o ojcu nie ma co mówić – nie żyje. Dostarczyła mnie policja – zauważył jej wzrok. – No co? Przynajmniej byłem oryginalny!
         Mimowolnie parsknęła śmiechem. Zmarszczył brwi, powstrzymując się od pogłaskania jej policzka. Nareszcie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy pierwszy raz, a już wiedział, że to najwspanialsze, co kiedykolwiek widział.
         Ludzie są zdumiewający, ale piękni. Przeznaczają tyle dat na budowanie zła w duszy, wylewają bóle w postaci łez – a i tak pewnego dnia zrzucają te wszystkie maski, by pokazać coś zupełnie prawdziwego – swoje serce.
         Uśmiechnęła się – dała mu swoje?
-Mam rozumieć, że zrobiłeś coś bardzo złego? – przysunęła się bliżej niego. – Wybiłeś szybę w spożywczym?
-Nie. Chciałem obronić matkę.
-Nie rozumiem.
-Nie twierdzę, że jestem święty, ale to on nie zasługiwał na życie. Nie mogłem patrzeć, jak ją katuje, jak robi jej krzywdę na moich oczach. Pozbyłem się go.
Zamrugała oczami.
-Tak, Lara. Zabiłem ojca, jeśli mogę go tak nazywać. Nigdy „tata”. Bałem się, że pewnego dnia zrobi jej coś gorszego niż zwykle. Dlatego musiałem być szybszy.
         Ich twarze oddzielała szklana ściana. Po jej policzkach płynęły przejrzyste krople, zwane potocznie łzami anioła. Albo po prostu łzami? Po tym, co usłyszała, zdobyła pewność, że żadnego anioła tam nie było.
         Bez słowa położyła głowę na jego ramieniu. Jej dłonie błądziły w jego włosach, gładziły czoło, szyję, skronie. Przywarł do niej, zacieśnił światło księżyca między nimi. Srebrne fale kreśliły linie na ich zapadniętych twarzach.
-Wyrzuciła mnie. Obwiniała za wszystko, powiedziała, że to moja wina. – Szeptał w jej włosy. Nie przejmował się tym, że ryczał jak dziecko. Po prostu te wszystkie naiwne bajki o matczynej miłości nie były dla niego.
         Gdziekolwiek by nie spojrzeć, ona była tą dobrą. Tchnęła w ciebie życie, przeprowadzała przez przeszkody, konsekwentnie unikała błędów. Zawsze można do niej wrócić. Zawsze można przyjść, przytulić się do niej, powiedzieć „Mamo, życie jest za trudne”. Zawsze można wiedzieć, że mimo wszystko ona będzie obok. Zawsze. Na zawsze.
-Ja nigdy nie płaczę.
-A One zawsze kochają, co? – Rzekła cierpko, przyciskając swoje czoło do jego. – Skoro nie mamy ich, to bądźmy przy sobie. Proszę… - w jej głosie dało się słyszeć nutkę desperacji.
         Nie mieli siły. Ale wciąż wchodzili w posiadanie niechcianej miłości. Albowiem ratunkiem od jej braku może być tylko sama ona.

Aniele mój - tak brzmiało moje imię.
I magią słów zdobyłeś mnie, zdobyłeś.
I kto powiedział, że wszystko jest bez sensu?
Tacy, jak my - niewolnicy zmysłów.
~Aniele Mój~

         Mijały kolejne godziny, dni, miesiące. Niewidzialna aureola nad jej głową stawała się coraz bardziej wyraźna. Srebrne płomienie księżyca wdzierały się w ich serca, mieszały się nawzajem, szalały wraz z gorącymi gwiazdami.
         Siedziała na jego kolanach, wybijając rytm piosenki o twardą kamienną powierzchnię. Tkwili gdzieś na samym środku gwiazdozbioru, otuleni księżycowym światłem, jak ciepłymi ramionami matki, których nigdy nie odczuli.
         Ucałował jej policzek. Ścisnęła jego dłoń, przejechała nią po swojej skórze. Niezmącony ocean gwiazd śpiewał jedną z piosenek o miłości – nie znali zakończenia. Może dlatego perspektywa wspólnego oddania się sobie na wieki były taka przejmująca?
-A jeśli odejdziesz?
-Dokąd?
-Nie wiem. Ale co wtedy?
-Wyjdziesz za Stanleya i będziecie razem polerować jego gitarę. – Schylił się, unikając jej niezdarnego ciosu. – Musisz jeszcze poćwiczyć. Niezmiernie mi przykro.
-Zamknij się! – Roześmiała się, podciągając kolana pod brodę. – Kocham cię. Bardzo.
-Ja siebie też - zachichotała.
         Przytuliła swoje usta do jego, owinęła ramiona wokół jego torsu. Mocno całowała jego wargi, spijając z nich księżycowe światło. Przyciągnął ją bliżej.
         W tej chwili stanął przed losem i zaśmiał mu się w twarz. Upchnął go w izolatce, zamknął na cztery spusty, wyrzucił klucz. Wygrał, po tylu latach monotonnej wojny. Nikt nie zmąci tej radości.
         Zapomniał, że los nie jest człowiekiem. To pośrednik diabła i Boga, lecz knuje przeciwko piekłu i niebiosom. Przyznał koronę sobie samemu. Jeden zły ruch, a wypadniesz z jego gry…
To koniec, Diego?

Aniele mój - tak zwykłeś mówić do mnie,
By słowa twe tak kochać nieprzytomnie
Ulotna miłość i twoje pożądanie.
Aniele mój, czy w moim śnie zostaniesz?
~Aniele mój~

         Gdyby sny mogły stać się rzeczywistością wcale nie byłoby lepiej. Owszem, każdego ucieszyłaby wizja pałacu zbudowanego ze złota, ciepłego domu rodzinnego, czy choćby możliwość spotkania swojego idola. Są jednak sny, w których spełniają się najczarniejsze scenariusze. Los odrywa nam kawałek serca, po czym ucieka z nim na koniec świata, rzucając je do głębokich wód oceanu. Mamy tylko Anioła Stróża, który kona z bezsilności – mimo to, nadal trzyma nas za rękę. Umieracie oboje.
         Ledwie otworzył oczy, a już ujrzał błyskawicę przedzierającą się przez fioletowe niebo. Zdawało się, iż za chwilę rozpadnie się ono na pół, a pozostanie po nim pustka – nicość.
         Wyciągnął dłoń w poszukiwaniu telefonu, lecz natknął się na coś zupełnie innego. Lekko zdziwiony, rozwinął papierową kulkę. Pomyślał, że to kolejna z idiotycznych zabaw Amber. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na charakterystyczne urozmaicenie pierwszych liter zdania, by jego serce zabiło tysiąc razy mocniej.

Kochany Diego!
Nie uwierzysz. Wróciła po mnie.
Powiedziała, że żałuje i bardzo chce mnie znowu zobaczyć. Zgodziłam się.
Wracam do domu. Do mamy. Dziwne, prawda?
Pomyślałam jednak, że to dobre wyjście. Pomogę jej, tak jak ty pomogłeś mi.
Do księżyca i wyżej, pamiętasz?
Nie myśl sobie, że uciekam. To nie jest tak. Po prostu już wiem, co powinnam zrobić.
Ty też dasz radę. Jesteś tam już od kilku lat, a ja… parę miesięcy? Sam widzisz.
Spakowałam się wieczorem. Nie chciałam Cię budzić. Bałam się, że mnie nie puścisz.
Nie zapominaj, ale nie szukaj tego ponownie.
Kocham Cię.
Zawsze Twoja – Lara.


Drobniusieńkie kawałeczki serca rozsypały się po podłodze.
Kilka miesięcy nieba w piekle się skończyło.
Tamtej nocy ostatni raz rozmawiał z gwiazdami.
A potem już nigdy nie zobaczył księżyca.
Jeśli odejdziesz, to odejdę razem z Tobą.


****

To coś na górze to nie ja.
Dosłownie przed chwilą skończyłam pisać. Weny nie było. Porzuciła mnie, głupia.
Mogę was tylko przeprosić, że napisałaś coś, co kaleczy wasze piękne oczy.
Na pocieszenie dodam, iż niedługo parta dodaje Lilka, więc będziecie mogli zapomnieć o tej tragedii.
Kocham szafirki mocnoo <3

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przepiękny OS!! Nie musisz przepraszać mnie bardzo się podobało jak na pewno i innym czytelnikom. Nie martw się o wene. Niedługo wróci z urlopu xDD.

      W tym OS pokazałaś prawdziwe życie. Nie takie kolorowe jak w bajkach gdzie zawsze książę znajduje księżniczkę i żyją razem długo i szczęśliwie - tak nigdy nie jest. Ludzie wierzą usilnie w te bajki, ale tak na prawdę ilu osobom udaje się takie życie...?
      Lara trafiła do ośrodka zagubiona, zamknięta w sobie... Ale szczerze kto z nas by się tak nie czuł jakby z dnia na dzień jego życie przewróciło się do góry nogami?
      Diego był jej aniołem stróżem....
      Lara była jego aniołem stróżem...
      Oboje się dopełniali. Byli jednością. Rozumieli się jak nikt inny, bo mieli podobne przeżycia i wiedzieli co oznacza brak oparcia ze strony rodzicielskiej, a zwłaszcza matki. Trwali przy sobie. Byli dla siebie oparciem. Diego się przed nią otworzył... Opowiedział całą swoją historię nie ukrywając przed nią faktów, a ona się nie odwróciła od niego. Była. Pomagała.
      Niestety nie trwała to wiecznie. Jedno zdarzenie, a zmieniło wszystko. Mama Lary wróciła... A ona - anioł w ludzkim ciele za przykładem Diego postanowiła jej pomóc. Chciała dać jej takie wsparcie, pomoc...jaką sama otrzymała.
      Odeszła, ale nigdy o nim nie zapomni.
      On nie zapomni o niej.
      Oboje nie zapomną o chwili szczęścia jakie dało im życie.

      Dobrze jak zwykle komentarz bez ładu i składu, ale co tam. Mam usprawiedliwienie, że jestem chora i nie myślę trzeźwo, ale chcę, żebyś wiedziała, że to dzieło jest wspaniałe i wywołało we mnie tyle emocji jakie trudno opisać.
      Czekam na kolejne publikacje <3

      Kinga Blanco

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cześć Aciu,
      nie martw się, mnie wena też opuściła ale po Tobie przynajmniej tego nie widać.
      Diegara... bardzo ich lubię, wiesz? Polubiłam ich głównie dzięki Tobie, chyba jako jedyna albo jedna z nielicznych o nich piszesz <3
      Ich pierwsze spotkanie przebiegło dość... specyficznie, Lara buntuje się przed jego słowami, ona jeszcze chce wierzyć że będzie lepiej, a on brutalnie sprowadza ją na ziemię. Życie w sierocińcu nie jest łatwe, on zdążył się już brutalnie o tym przekonać.
      Jednak widać, że w głębi duszy jest wrażliwy.
      A Lara... ona też ma pod górkę. Własna matka wyrzekła się jej bo... jej nowy facet tak zdecydował?
      Po prostu nie dorosła do roli matki i tyle.
      Przywiozła go policja... No cóż, ważne że humor się go trzyma, to pomaga w trudnych chwilach :D
      Zabił swojego ojca... Widać, że zaufał Larze skoro sam jej o tym powiedział.
      Matka go zostawiła, a on być może uratował jej życie, poświęcając tym samym własne. Widać, że również nie dojrzała do roli rodzica.
      I ich uczucie... nie narodziło się w zbyt przyjaznych okolicznościach ale to nic nie znaczy, prawda?
      W końcu wydawałoby się, że odnaleźli siebie, szczęście w nieszczęściu, oboje tam tkwili ale razem, mieli swoje wsparcie.
      A potem ona odeszła. Znowu został sam, jej się udało, on wciąż był skazany na pobyt w tym miejscu.
      Nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu, z jednej strony się jej nie dziwię a z drugiej wydaje mi się to być trochę okrutne, wiedziała że ją pokochał, wiedziała w jakim jest stanie, jaka jest jego sytuacja i zostawiła go...
      Czy wróci do niego, czy jeszcze kiedyś się spotkają? Cóż, mam nadzieję, że tak.

      I Ty niby narzekasz na brak weny, tak? Hmm, nawet jeśli to to co zamieściłaś powyżej świadczy o tym, że wena wcale nie jest Ci potrzebna.
      Końcówka dająca do myślenia, smutna i taka niejednoznaczna ale o to w tym chyba chodzi, prawda? Żeby resztę pozostawić czytelnikowi.

      Kocham Cię i czekam oczywiście na następnego OS, Twoja Asia <3
      PS. Macia! <3 O nic się nie martw, wszystko jest na dobrej drodze... :D

      Usuń
  3. Może któraś z Was miałaby ochotę wziąć udział w konkursie na OneShot z nagrodami rzeczowymi? Jeśli tak to zapraszam: http://violettadisneypoland.blogspot.com/2014/05/konkurs-z-egmontu.html?m=0

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie o tutaj zajmuje miejsce<3 wrócę niebawem!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhhh!! Nie no będę pisać ten komentarz jeszcze raz bo z jakiś niewiadomych przyczyn wystąpił problem ;c a był dlugi!! no chamstwo ;((
      Ale okey
      zacznę komentować. Ogólem nie przepadam jakoś szczególnie za Diegarą . Ale to akurat najmniej sięliczy .Liczy się historia prawda? A historia jest xnhwuidhn!! Oczywiście pozytywnie<333 Całość wydaje mi się mega <333 Cudowne ,świetne ,piękne . Nie umiem pisać komentarzy ,ale spisałaś się na medal z twoim OS. Jeden z najlepszych jakie czytałam a czytałam mnóóóóstwo !! Podsumowanie :OS cudowny i piękny. Spisałaś się !! I nie wcale OS nie kaleczy moich oczu . JEest za cudowny.
      Serdecznie pozdrawiam :*:
      Życzę weny
      -Nie ma to jak komentować słuchając ty jesteś ruda xDD jeju xD-
      Z góry przepraszam za błędy.

      Usuń
  5. Cudowny OS. Naprawdę. Diegoś i Larka. Larka i Diegoś.
    Lubię ich ale i tak wolę samego Diegusia _^.^_
    Bardzo lubię twoje opowiadania i nie mogę doczekac się kolejnego :)
    kocham
    Cathy
    PS. Jakbyś mogła zajrzec :) Dopiero zaczynam, a twoja ocena bardzo by mi pomogła
    http://tines-el-talento.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny !
    W serialu ich oboje nie lubię, ale ty tutaj tak ślicznie o nich napisałaś :)
    Ogromny talent :*
    Tak mi się Diego szkoda zrobiło bo ona odeszła, a on ją kocha ;(
    No, ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli :(
    Czekam na na następnego :D
    <3333333

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co, Aćka? Właśnie przeczytałam jeden z niewielu partów, przy którym można się popłakać.
    Nie spodziewaj się długiego i sensownego komentarza - no bo to w końcu ja, Ola, nie?
    Drugiej osobie będę narzekać że bolą mnie plecy, i przez to nie mogę nic dobrego napisać, ale to prawda ;)
    Dobra, zacznę od początku. Sierociniec? Fajny temat - taa, lubie takie xD - a jednak mało o nim. Sama mam pomysł na jednego parta z Domem Dziecka ;) Ale on sobie jeszcze poczeka.
    I nie o tym.
    Może napiszę coś o Diego. Zabił swojego ojca. Jak to brzmi... Ale chciał bronić swoją matkę. Swoją matkę, która zamiast być dumna ze swojego syna, który ją uratował, to wywaliła go z domu. Powinna dziękować mu na kolanach za to co zrobił, ale nie, ona była po prostu idiotką. Tak, wiem, ale jej pocisnęłam ;)
    Lara też nie miała łatwo. Widać było, że między nią a Diego nawiązała się gruba nić połączenia. Którą ona oczywiscie musiała przerwać. Najpierw gada, że jej matka odeszła z kimś tam, a potem... a potem tak normalnie do niej wraca? To jest nienormalne.
    Diego się zabił, dobrze zrozumiałam? Jeśli nie to wybacz, ale jestem tępa.
    Serio, jeden ze smutniejszych partów jakie czytałam.
    Ale piekny był <3333
    Moim oczom nic się nie stało, ale na parta Lilki ze zniecierpliwieniem poczekam xD
    Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanie,

    Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielki wpływ mają na mnie historie twojego autorstwa.
    Wszystko, co wychodzi z pod twojego pióra jest na swój sposób wyjątkowe.
    Nigdy nie opublikowałaś czegoś, co nie byłoby wspaniałe.
    Zawsze wszystko dopracowujesz w każdym calu.
    Widać, że pisania sprawia ci dużo radości.
    To dobrze, wręcz niesamowicie!
    Przecież taki właśnie jest cel przewodni pisarek, prawda?
    Zarówno Lara, jak i Diego, niezwykle imponują mi jako postać.
    Oboje są wiernymi towarzyszami, zawsze potrafię doradzić.
    Cieszę się, że postanowiłaś spełniać się w pisaniu właśnie o tej dwójce.

    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje miejsce! Nie oddam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana ♥!
      Przepraszam Cię bardzo za to opóźnienie ale wiesz szkoła -, - dobra koniec o mnie. Kochana ja naprawdę nie wiem jak opisać słowami ten Os ... naprawdę brak mi słów. Piękna historia miłości która kończy się rozdzieleniem. Lara trafia do sierocińca jednak nadal łudzi się że matka po nią wróci jednak Diego uświadomia jej że ją zostawiła i nie wróci. Diego za to ma inną historię bo go matka porzuciła dlatego bo chciał ją chronić przed chorym chłopakiem ale ona go jie słuchała i przywlokła tam...czyli do sierocińca. Na początku Lara jest skryta w sobie jednak potem Diego przekonuje ja do siebie opowiadając jej dramatyczną historię dzięki której się tu znalazł. Oboje po pewnym czasie Zakochali się w sobie i doznali pięknego uczucia jakim jest miłość. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy Czyż nie? Tak też musiało się stać i w tym przypadku. Po Lare przyjechała jej matka. Diego dowiedział się o tym poprzez list.... dalej się popłakałam dlatego odmowie zwierzania się xD Boże kochana jakie to było piękne, takie dramatyczne i proste do zrozumienia takie... idealne. Tak jak mówiłam na początku brak mi słów aby to opisać. Naprawdę bardzo mi się to podobało i bardzo się ciesze ze miałam zaszczyt to przeczytać♥ dobra przepraszam za to coś ↑ głupie to i tyle ...jeszcze raz ci dziękuję za takie dzieło i czekam na rozdział na twoim blogu ♥ dozobaczenia kochana ♥

      Usuń
  10. Hej, Aciak ♥
    nie pytaj, co robię tu tak wcześnie, bo kurcze sama nie wiem. Powiedziałbym, że to charakterystyczne dla mnie pokłady energii z samego rana, ale musiałabym skłamać. No bo, z samego rana?, już widać, że coś jest nie tak. Ale o czym ja mówię? Jak zwykle brak konkretów, wybacz. Mogę jeszcze raz?
    Acia, geniuszu Ty! (I naprawdę nie przesadzam, gdy to mówię ;)) Ten oneshot.. . nie wiem, co powiedzieć, ratuj ;_; Nie znam tak pięknych słów, by wyrazić w pełni ten zachwyt, który pojawił się po przeczytaniu twojego dzieła. (Dzieła! Nowy synonim odnośnie twoich prac, zaklepuje!) Ale coś napisze. Głośny wdech.
    Ten oneshot był magiczny, a przy tym tak pięknie napisany, smutny i genialny, że ryczałam idąc wczoraj do szkoły - czytając go. No bo... weź. Mój biedny Diego :c I jeszcze list, czyli moja największa słabość, eh.
    Cały ten pomysł (sierociniec, wow o.o), wykonanie, cudowna parą i... przesłanie. To wszystko składa się w idealną całość, którą tak pokochałam i która na zawsze pozostanie w moim serduszku ♥
    Aciu, uwielbiam, gdy twoje prace czegoś uczą, gdy dają nam tak wiele. Przez Ciebie naprawdę musiałam kilka razy usiąść i w spokoju pomyśleć, zastanowić się. Nad sensem. Księżyca, miłości, cierpienia? Wiesz, nie rozumiem Lary. Okej, od początku czuła się tam źle, ale potem w zaklimatyzowaniu pomógł jej Diego, otworzył się przed nią... kochali się, prawda? Ale nic nie trwa wiecznie. Lara odeszła, zostawiła go, by pomóc swojej mamie, tak jak On jej pomógł. Nie wiedziała tylko, że tym samym podcięła jego skrzydła... Wnioskuje, że coś stało się Diego? Yhmm. Nie, ja wcale znowu nie płaczę!
    Podsumowując, dawno nie czytałam czegoś takiego. Jeżeli mówisz, że to cudo było pisane przy braku weny, to chce zobaczyć jaki CUD powstanie, gdy będziesz ją miała o.o
    Wiesz, że dzięki Tobie moja samoocena sięgnęła dna? Dawaj łopatę, idę się zakopać, bo wstyd ;) Hyhy.
    Kochanie, wybacz, że tak skromnie, ale nie myślę jeszcze całkowicie poprawnie. W każdym razie, teraz czekam na dzieło Lilki, a potem, cóż... niech twoja druga kolejka wróci, jak najszybciej ♥
    Kocham Cię, twoje pająki nie,
    Edyta ♥
    PS: Przepraszam za błędy - telefon ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Siemson nadrabiam komentarze no i tak wpadłam tutaj, do twojego cuda, sorrki bardzo, że będzię krótko ;(
    Awww jeden z moich ulubionych paringów, mój Diego, moja Lara. No boziu cudeńko i jeszcze wspaniała, utalentowana pisarka. No czego chcieć więcej? CUDO no CUDO.
    Wiesz, że się popłakałam? Następna osoba która wzbudza swoim pisaniem u mnie łzy. Cóż uwielbiam płakać ale tylu chusteczek od czasów mojej ostatniej przeczytanej powieści Sparksa jeszcze nie zużyłam XD Zrobiło mi się tak jakoś dobrze na serduszku gdy to czytałam. Dziękuję <3
    Pozdrawiam i życzę Masę weny <3
    Ps. Nie mogę doczekać się następnej publikacji ! :D
    Jenna <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Sapphire, Aciu!
    Jeju, wspaniały On Shot, naprawdę. Zbierałam się z czytaniem go, oj zbierałam.. podobnie do OS'u Lilki. A teraz proszę? Mogłam go wcześniej przeczytać. :c Takiego cudownego, kurdekurdekurde.
    Nie bądź na mnie zła, choć sama ja jestem na siebie mocno wciekła. Nie bij, że nie przeczytałam go wcześniej - głupia ja, bardzo. Coś się chyba ze mną stało - coś się zmieniło. Z każdą publikacją jakoś opóźniam się z komentowaniem.. cała ja. No cóż. Może przejdę do mojego streszczenia, drobnej czy też nie - opinii, tej oto treści publikacji. ;) <3

    Sztuką jest pisać takie dzieła, lecz sztuką ,,większą'' jest pisać ją tak, by przekazać uczucia XXI wieku. Naprawdę. Sztuką jest to napisać tak, jak ty to ujęłaś. (choć nie mówię, że inne dziewczyny tak nie pisały. :)) Ale Ty, Aciu.. tak pięknie, tak.. bez żadnych ogródek? - pokazałaś tą prawdę miłości? Może nazwałabym to przyjaźnią? Bo przecież gdy jest się kogoś przyjacielem, płci przeciwnej, to tak samo jakby ktoś był pod czarem miłości. Zobowiązał się do nieopuszczania tej drugej osoby, pokazania mu najjaśniejszych gwiazd na niebie, księżyca.. ,,żywych'' barw świata. Wtedy ta osoba jest taki promyczkiem dla swojego przyjaciela. Takim.. niepowtażalnym.
    Diego i Lara - Lara i Diego.
    Nie wiem czy to pewne co napiszę właśnie teraz, ale.. od dziś - oni razem spodobali mi się. Diegara, Diegara, Diegara. Dziękuję, Sapphire. :) x
    Zdobyli takiego.. plusa więcej. :) Zapenwe dlatego, że pokazałaś mi ich w takich świetle. :) x Bardzo Ci dziękuję. <3
    Piękne było to, i jest, prawda?, że tak się dopełnili. Tak bardzo, najbardziej. Każdy z nich pokazał, że nie ważne jak będzie - oni będą obok siebie. Coś w tym stylu.
    ,,-Ja nigdy nie płaczę.
    -A One zawsze kochają, co? – rzekła cierpko, przyciskając swoje czoło do jego. – Skoro nie mamy ich, to bądźmy przy sobie. Proszę…''
    ,,Spakowałam się wieczorem. Nie chciałam się budzić. Bałam się, że mnie nie puścisz.
    Nie zapominaj, ale nie szukaj tego ponownie.''
    ,,Tamtej nocy ostatni raz rozmawiał z gwiazdami.
    A potem już nigdy nie zobaczył księżyca.
    Jeśli odjedziesz, to odejdę razem z Tobą.''

    Aciu, cieszę się, że wreszcie zastał mnie dzień w którym przeczytałam twoją publikację. <3
    Kochanie, na sam koniec pragnę powiedzieć ,,przepraszam'' oraz prosić o to byś nigdy, ale to przenigdy, nie zwątpiła w samą siebie. W swój talent.
    Dziękuję jeszcze raz. :) x
    Wybacz, Słoneczko, iż nie napisałam lepszego komentarzu, ale wiedz, że zasługujesz na wiele wiele wiele więcej. <3 Na pewno po tej publikacji. ;*
    PS. - za wszelakie błędy - przepraszam. :) x
    A więc:
    Ściskam, całuję i żegnam,
    M. x

    OdpowiedzUsuń
  13. Bufonowa Mamo,

    dawno nie komentowałam żadnego twojego dzieła i jestem na siebie cholernie zła, bo Ty jesteś moim Aciaczkiem - inspiracja, podpora, serce i teściowa ( niech Ci będzie xD ) No i w sumie... Nie wiem co dalej powinnam napisać, bo kurde. Chyba wpadłam w coś, czego nie umiem opisać. Nawet nie wiesz jak bardzo uwielbiam twoją Diegare. W sumie.. To Ty piszesz najlepszą Diegare, najlepsze wszystko <3 Troszkę zdziwiłam się, gdy zmieniłaś pomysł kilka chwil przed dodaniem. Jesteś mistrzem szybkości, serio. I kurde. Nigdy więcej nie pisz mi, że nie umiesz pisać, albo, że okłamuje Cię w sprawie moich wspaniałomyślnych wyznań, które są kierowane do Ciebie z miłością, a przede wszystkim, każde z nich jest cholernie i niezaprzeczalnie prawdziwe. To, jak mówię, że jesteś moją inspiracją, gdy całkowicie brakuje mi weny. To, jak piszę, że umiesz tak wiele, że jesteś lepsza. To, jak Ci ciągle powtarzam, że Cię kocham, a ty mi nie wierzysz i powtarzasz "są inne". Patrz. Nie ma Cię, a ja umieram z tęsknoty. I to, że jesteś moją siostrą, ale to wiesz i jestem szczęśliwa <3 Chociaż tyle.
    Murzyn byłby z Ciebie dumny, wiesz?
    Opowieść o sierocińcu na początu trochę straszna. Nie powiem, że nie przeszedł mnie ten dreszczyk emocji i strachu. Wiesz... porcelanowe lalki kojarzą mi sie z pewnym horrorem, ale o tym opowiem Ci kiedyś tam. Wracając do OneShota. Chyba powinnam Ci pogratulować takiego mistrzostwa. Strasznie mi się podobało to, w jaki sposób opisałaś przywiązanie Diego do Lary. To, jak bardzo starał się o nią dbać, być na każde zawołanie, uszczęśliwiać, nawet wtedy, gdy było to niemożliwe. Wydaje mi się, że Diego wpadł w tzn. miłość od pierwszego wejrzenia (tak jak ty z Murzynem, pamiętasz to? Kolorowe rurki <3) No i zaczęła się cała heca. Powoli i ostrożnie się do siebie zbliżali, a później... Buzi Buzi przy księżycu *o* Jezu. Czytałam ten moment chyba z 50409 razy. Teraz pewnie myślisz, ze mam coś z głową i em... Tak mam coś z głową, ale ty dobrze o tym wiem.
    No i stało się. Matka Lary jednak zmieniła swoje zdanie i z powrotem wróciła po swoją córkę. Myślę, że to był jeden z największych błędów w jej życiu. Nie dość, że była na tyle głupia żeby zostawić Larę w sierocińcu, to jeszcze przez nią teraz Diego Cierpi. Mój mały biedaczek. Ja się nim zajmę, wiesz?
    I kurde, Ciulu głupi.
    Nigdy, przenigdy nie mów mi, ze nie potrafisz pisać, bo Cie znajdę i zjem, a uwierz mi... ostatnio jestem ciągle głodna. No i gdybym nie była teraz tak zmęczona to pewnie bym Ci nawciskała takim to jesteś głupim człowiekiem, że odpychasz od siebie narcystyczne myśli. Tylko spójrz na Bufona i bierz z niego przykład. Okej? On wskazuje najpiękniejsze drogi xD Paryż <3 Mru.
    "Tamtej nocy ostatni raz rozmawiał z gwiazdami.
    A potem już nigdy nie zobaczył księżyca." - Wyłam gorzej niż Facu pod prysznicem. Chyba powinnaś przyklejać jakieś znaczki ostrzegawcze na swoje OS, bo są zbyt piękne. Głupi talencior. :C
    I tak mnie kochasz, wiem to. Tak jak ja Ciebie...
    Tylko, ze ja Ciebie bardziej, tak już zostaje. W Aciurzynie siła <3

    Kocham Cię ruszofy murzynie,
    Marcia - twa siostra.

    OdpowiedzUsuń