Tytuł: "Obietnica"
Para: Lemi (Leon & Camila)
Gatunek: Kryminał, Romans
Przedział wiekowy: T
Uwaga! Opowiadanie może zawierać wulgarne słowa.
Uwaga! Opowiadanie może zawierać wulgarne słowa.
„To już kolejne włamanie
do domu przy ulicy Kwiatowej 13 w tym tygodniu. Czy kiedyś wreszcie
kradzieże ustąpią? Mieszkańcy Buenos Aires od wielu miesięcy
zadają sobie to pytanie. Jeżeli kiedykolwiek padłaś/eś ofiarą
złodziei zgłoś się na policję. Dopilnujemy, by banda została
schwytana i odpowiednio ukarana.”
Przeczytał pospiesznie
nagłówek lokalnej gazety i zwinął ją w rulon, po czym wolnym
krokiem udał się w ślepą uliczkę, gdzie nie pojawiała się
żadna żywa dusza. Było już po zmroku, więc nikt go nie zauważył.
Zwinnym ruchem przecisnął się przez wąską szczelinę między
blokami i znalazł się w centrum dowodzenia, gdzie spotykał się
jego gang. Na miejscu czekali już Diego, Andres i Javier. Chłopak
podszedł do nich i z tęgą miną wcisnął szefowi w dłoń kawałek
pisma. Ten niedbale je otworzył i wzrokiem przeleciał po pierwszej
stronie. Zwinął kartkę w kulkę i odrzucił za siebie.
- Nie wydaje się wam, że
odwaliliśmy kawał dobrej roboty? - spytał, otrzepując ręce. -
Wszystkie czasopisma o nas piszą. Pamiętajcie, że tutaj nie chodzi
jednak o rozgłos tajnego stowarzyszenia, a o skarby, jakie sami
kradniemy. To się najbardziej liczy.
Sam nie wiedział,
dlaczego nadal brał udział w tym chorym przedsięwzięciu i chociaż
nie raz myślał o odejściu, jakaś cząstka jego nakazywała mu tam
pozostać. Rok temu wplątał się w to bagno przypadkowo. Nie myślał
wtedy racjonalnie, kierował się impulsem, z czego zdał sobie
sprawę dużo, dużo później. Teraz nie było odwrotu. Odkąd
należy do grupy zmienił się nie do poznania. Papierosy i wódka są
jak najbardziej na miejscu. Kiedyś nie wyobrażał sobie, że w
wieku dziewiętnastu lat będzie chlać bez opamiętania. Na całe
szczęście ten okres minął i bardziej kontroluje swoje czyny.
Dzięki kradzieżom nauczył się walczyć o swoje. Już kilka razy
uciekał przed policją, do tej pory jednak nie został schwytany.
Wydawało mu się, że potrafi wszystko, jest niezniszczalny.
Wychowywała go samotnie
matka. Jego ojciec był alkoholikiem, dopuszczał się nawet do
rękoczynów, bił i poniżał swoją byłą żonę. Zostawiła go
dziesięć lat temu i miała nadzieję, że najgorsze było już za
nią. Z początku za bardzo troszczyła się o Leona, lecz
ostatecznie pozwoliła mu odetchnąć i samemu zacząć decydować o
swoim życiu, nie wiedziała jednak, jak bardzo się stoczy. Gdyby
była teraz w pełni świadoma tego, gdzie aktualnie przebywa i co
robi jej syn, popadłaby w rozpacz i zamknęła go w domu na cztery
spusty. Była jednak zbyt zajęta, by się nim interesować.
Dochodziła godzina
dwudziesta pierwsza. Na dworze panował mrok, jedynie gdzieniegdzie
przebłyskiwał blask ulicznych lamp, które użyczały im światła.
Diego wyjął z kieszeni skórzanej kurtki pogniecioną kartkę i
spojrzał na nią, po czym opuścił dłoń wzdłuż ciała i głośno
odchrząknął.
- Na dzisiaj byłoby to
wszystko, ale została ostatnia, dosyć ważna kwestia – skierował
swój wzrok na Leona. - Nie odpoczniesz, mój drogi. Kolejna dawka
adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła, co? - zmrużył oczy. -
Zabijesz Camilę.
Po raz pierwszy słyszał
to imię, które nic a nic mu nie mówiło. Nie zrozumiał niczego,
prócz jednego słowa. Miał kogoś zabić?
- Ja? - spytał zszokowany.
- Jesteś niepoważny, czy co?
- Wcale nie żartuję,
Leon. Zabijesz Camilę Torres, moją byłą dziewczynę. Ta suka
zdradziła mnie z Miguelem, niech teraz ma za swoje - jego twarz
nabrała gniewu. Pokazał chłopakowi zdjęcie, które trzymał w
dłoni. - Zapamiętałeś jej wygląd?
Przytaknął głową.
Diego wyjął z kieszeni
zapalniczkę i bez zastanowienia podpalił róg fotografii.
- Niech ta zdzira się smaży
w piekle.
Nie wiedział, czy to
najlepszy pomysł. Jeszcze nigdy nie kazano mu kogokolwiek uśmiercić.
Dzisiejszego wieczoru musiał jednak przełamać barierę strachu.
- Daję ci na to dwa
tygodnie. To chyba wystarczająco dużo czasu, byś mógł wypełnić
swoje zadanie. Nie oczekuję od ciebie niczego więcej, jasne? -
uniósł wysoko brew.
- Jak słońce.
To był ostatni dzień
pracy w tym tygodniu. Po ośmiu bardzo wyczerpujących godzinach
mogła wreszcie odpocząć w zaciszu swojego niedużego pokoju.
Pożegnała się ze swoim pracodawcą i opuściła biuro. Pracowała
na stażu jako redaktorka w dziale modowym dla argentyńskiej gazety
„¡Viva!”. Po ukończeniu liceum wcale nie spieszyło jej się z
pójściem na studia. Jednym z głównych powodów było to, iż nie
miała wystarczająco dużo pieniędzy, by je opłacić, a były
bardzo drogie, to trzeba przyznać. Wychowywała ją babcia, gdyż
rodzice zginęli w wypadku samochodowym jedenaście lat temu. Była w
dwóch poważnych związkach, na które niestety przyszedł koniec.
Na razie nie szukała kolejnej miłości, raptem dwa miesiące temu
rozstała się z chłopakiem, ale wcale nie przeszkadzało jej bycie
singielką.
- Już jestem! - krzyknęła
w progu, pospiesznie ściągając buty. Od wejścia do domu już w
powietrzu unosił się aromatyczny zapach pieczonego kurczaka.
Trafiła w idealną godzinę obiadową. Rzuciła swoją poręczną
torebką na kanapę i naprędce pobiegła do kuchni, gdzie przy
piekarniku stała Catalina, babcia Camili. Aktualnie mocowała się z
tym ustrojstwem. Chwilę później wyjęła pieczeń i położyła na
stole.
- Uważaj, gorące -
ostrzegła dziewczynę.
- Nie martw się, nie jestem
małą dziewczynką, nie poparzę się - zaśmiała się serdecznie
i zasiadła do stołu w oczekiwaniu na obiad.
Uwielbiała popołudniowe
pogawędki z babcią. Była jej najbliższą osobą, w Argentynie
prócz niej nie miała żadnej rodziny. Nadal tęskniła za rodzicami
i dałaby wszystko, byleby tylko znaleźć się tuż przy nich.
Niczego jednak nie żałowała; wiedziała bowiem, że są chwile, by
działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi
los. Pogodziła się ze śmiercią matki i ojca, utratą dziadka,
chłopaka, którego kiedyś kochała nad życie. Niestety, pewien
wieczór osądził o wszystkim. Nie lubiła o tym wspominać, nie
pisnęła nawet słówka swojej przyjaciółce, Francesce, która
swoimi domysłami przekraczała wszelkie granice normalności.
Pozwoliła sobie na zatajenie kilku ważnych faktów, które po dzień
dzisiejszy nie ujrzały światła dziennego. A może tylko się jej
tak zdawało?
Słońce wzbijało się
właśnie w najwyższy punkt na niebie. Opatulona w gruby wełniany
koc siedziała na kanapie i wpatrywała się w szklany ekran
telewizora. Nadawana stacja emitowała aktualnie program kulinarny.
Nie była tym zbyt zaciekawiona, zwłaszcza, że była głodna, a
patrzenie się na smakowite przekąski tylko podsycało jej głód.
Pół godziny temu zamówiła pizzę w najlepszej restauracji w
mieście, ale do chwili obecnej dostawca jeszcze się nie pojawił.
Zniecierpliwiona czekaniem miała wykonać mało grzeczny telefon do
obsługi lokalu, lecz w tym momencie rozległo się głośne pukanie
do drzwi. W pierwszej chwili pomyślała, że to babcia zostawiła
klucze i nie ma się teraz jak dostać do domu. Zrzuciła z siebie
koc i leniwym krokiem podeszła do drzwi wejściowych. Zastała w
nich wysokiego bruneta. Powoli uniósł głowę do góry i spojrzał
na nią niczym amant z taniego romansidła. W rękach trzymał duże
opakowanie pizzy.
- Oto twoje zamówienie -
powiedział seksownym głosem. Ruda zaśmiała się pod nosem i
wyjęła z kieszeni spodni pieniądze.
- Przepraszam, ale ja nie
zamawiałam dużej hawajskiej, miała być mała - odchrząknęła
i spojrzała na niego z pogardą. Chłopak przeczesał palcami swoje
włosy i głęboko westchnął.
- Przepraszam, mój błąd.
Skoro to ja zawiniłem, oddaję ci pizzę za darmo - wręczył ją
do jej dłoni. Zaskoczona przyjęła opakowanie i zawiesiła na nim
wzrok.
- Obawiam się, że nie zjem
jej sama... Masz może na nią ochotę? - spytała zachęcająco.
Brunet przyjął jej propozycję. - Wejdź - otworzyła szerzej
drzwi.
Poszło jak z płatka, pomyślał. Pierwsze koty za płoty. Łatwo zdobędzie jej zaufanie. Przypomniał sobie słowa Diego. Ta zdzira musiała zapłacić za swoje, a to są jej ostatnie dni życia. Cholernie chciał wypełnić swoją obietnicę, w końcu nie byle komu powierzono to zadanie.
- Halo, słuchasz mnie? Pytałam, jak masz na imię - pstryknęła mu palcami przed oczami, wciągając swój pierwszy kawałek pizzy.
- Leon - podał jej dłoń. - Ty pewnie jesteś Camila.
- Skąd wiesz? - spojrzała na niego podejrzliwie, odsuwając się w bok.
- Składałaś zamówienie, poprosiłem cię o twoje imię - szybko wybrnął z krępującej sytuacji. Na szczęście mu uwierzyła.
- Przez telefon miałeś inny głos - zaczęła rozmyślać, po chwili jednak powróciła do konsumowania jedzenia i przestała się tym zamartwiać. Leon mógł ją zgładzić tu i teraz, lecz miał na to dużo czasu. Czekał tylko na najodpowiedniejszy moment. Chciał, by dotknęło ją to dwa razy mocniej. Nie wiedział tylko, jak się
za to zabrać. Postanowił zmyć się na kilka dni, by móc na
spokojnie opracować idealny plan.
- Dziękuję za gościnę
- odchrząknął i wstał z sofy. - Muszę już iść.
- Tak szybko? - spytała
rozczarowana, jednak nie dała tego po sobie poznać. - Skoro
musisz... Chodź, odprowadzę cię do drzwi.
Przypadkowo chwyciła go
za rękę. On obdarował ją promiennym uśmiechem, który w
rzeczywistości nic nie znaczył. Pożegnała go i zawstydzona
zasiadła wygodnie w fotelu. Na stoliku leżała mała karteczka,
którą podniosła bez zastanowienia.
0975 – 602 – 734
Zadzwoń czasem ;)
Czuła się w jakiś sposób do tego zobowiązana, ale miała
nadzieję, że chłopak chwilowo zagościł w jej życiu. Nie
wiedziała nawet, jak bardzo się myliła.
Dopadł ją piątego dnia ich znajomości. Wchodziła właśnie do pobliskiego baru tuż obok jej pracy. Aktualnie miała przerwę obiadową i nie chciała, by ktoś zakłócał jej odpoczynek. Stawiała stanowcze kroki, wolno kierując się w stronę pustego stolika. Jako jedyny nie miał parasola, toteż nie uśmiechało jej się zdejmować okularów przeciwsłonecznych. Kelner podszedł do rudowłosej i przyjął zamówienie.
- To, co zwykle poproszę - rzekła z chandrą w głosie. W mgnieniu oka zniknął za tłumem pozostałych ludzi.
Poczuła dłoń twardo położoną na jej ramieniu. Bezwiednie opuszczona znalazła się przy jego ciele. Zajął wolne krzesło naprzeciwko niej i z niecierpliwością czekał na odzew z jej strony.
- Nie zadzwoniłaś - powiedział, lekko przygnębiony. Nie była jeszcze jego. Myślał, że dostatecznie zawrócił jej w głowie swoją osobą, jednak w tej kwestii ogromnie się pomylił.
- Przepraszam, to przez roztargnienie - próbowała się tłumaczyć. - Uwierz mi, bardzo chciałam. Cieszę się, że siedzisz obok mnie.
Posłała mu promienny uśmiech. Zatracił się w nim tak bardzo, że każdy dźwięk był dla niego głuchy. Tym razem go oczarowała.
- Słuchasz mnie? - zmrużyła oczy i potrząsnęła jego ręką. - Jeśli chcesz, możemy pójść na spacer. Mam akurat przerwę i...
- Z przyjemnością - przerwał, dotykając jej dłoni. Spojrzał głęboko w jej oczy. Widział w nich radość. Miał zburzyć to, co budowała przez wiele lat? W tamtej chwili nie był jeszcze niczego pewny. Miał rozkochać ją w sobie i zniszczyć doszczętnie. Nie wiedział tylko, czy podda się pokusie i wypełni swoje zadanie, czy odpuści, dając jej wolność tak, jak uwięzionemu w klatce ptakowi. Tego popołudnia postanowił dać jej jedyną szansę. Jeżeli pozna się na niej i dowiedzie, że jest zła to zabije Camilę. Jeśli jednak efekt będzie odwrotny - będzie musiał opuścić jej życie na zawsze.
Zbliżała się godzina osiemnasta. Opuściła biurowiec i ruszyła w kierunku domu, lecz nie sama. U boku towarzyszył jej Leon, szedł z nią krok w krok. Bezustanne rozmowy wydawały się nie mieć końca. Pokochał jej dobre serce i duszę, pokochał Camilę, tego potwora, którego stworzył Diego. Był pewien na milion procent, że ta dziewczyna nie mogłaby skrzywdzić jego przyjaciela. Była zbyt delikatna, by zrobić coś złego. On miał ją teraz zgładzić? W żadnym wypadku.
- Jesteśmy na miejscu - rzekła, nurkując do swojej torebki, by znaleźć klucze od domu. - Dziękuję za mile spędzony dzień. Powinniśmy to kiedyś powtórzyć, nie sądzisz? - w jej głosie dosłyszał się ogromnej radości. A to wszystko tylko i wyłącznie dzięki niemu. To był impuls, chwila zapomnienia, przyciągnął ją do siebie i złożył na jej małych ustach słodki pocałunek. Minęły dwie sekundy, trzy, pół minuty, a oni nadal stali pod altaną. Położył ręce na jej biodrach i trzymał je tam aż do końca. Nie przerywała, czuła, że tego potrzebuje. W tym wypadku bliskość Leona nie była niczym złym, pragnęła tego wtedy bardziej, niż kiedykolwiek. Był inny. Właśnie. Wciąż nie znała jego prawdziwych intencji. Chciała, by już zawsze było idealnie tak, jak teraz. Czar prysł.
Rozległo się donośne pukanie do drzwi. Odsłonił rolety w oknach, by wpuścić do mieszkania trochę światła i skierował się w stronę wejścia. Czekał w nich zniecierpliwiony brunet. Gdy tylko zauważył postać mężczyzny, wyjął dłonie z kieszeni i bez pytania wbił się do jego mieszkania. Nie było ono zbyt duże, mieściło w sobie dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Dla jednej osoby kawalerka była w sam raz. Zasiadł w fotelu i spojrzał na niego.
- Rezygnuję - powiedział stanowczo. - Nie zabiję Camili, Diego. Nie potrafię.
Mężczyzna podszedł do Leona i spojrzał na niego z góry złowrogim wzrokiem.
- Co powiedziałeś, frajerze? - gardził nim. - Obiecałeś. Obietnica to obietnica. Zrobisz to, rozumiesz?! - wrzasnął wniebogłosy. Stanął z nim oko w oko. Wciąż pozostawał przy swojej decyzji.
- Rezygnuję. Nie interesuje mnie to, co powiesz. Nie jestem twoją marionetką - zacisnął pięści. Od dawna nikt nie widział go tak zdenerwowanego, jak i apodyktycznego. Tym razem walczył o swoje i wiedział, że gdy na czymś mu zależy, dopnie swego.
- Jesteś skończony, sukinsynie - warknął Diego. - Strzeż się. Pilnuj lepiej swojej ślicznej mordy, bo za niedługo może nie być taka idealna. Wynoś się z mojego mieszkania - chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna krzyknął jeszcze głośniej. - WYNOŚ SIĘ, POWIEDZIAŁEM!
Bez dalszej kłótni zrobił to, co nakazał Diego. Nie bał się o siebie, bardziej przerażony był tym, co będzie z Camilą. Z Diego bywało różnie, ale wiedział, że gdy jest naprawdę zły i ktoś zalazł mu za skórę, zrobi wszystko, aby ta osoba cierpiała. To był czas, by przyznać się do błędu dziewczynie. Był cholernie przerażony jej reakcją, ale wszystko kiedyś musi wyjść na jaw.
Nie zastał jej w domu. Nie była również w pracy. Kończyły mu się pomysły, gdzie jej szukać. Objechał całe miasto, lecz nigdzie jej nie znalazł. Wtem rozległ się cichy dźwięk sms'a. Wyjął z kieszeni spodni telefon i spojrzał na wyświetlacz. Masz jedno nieodebrane połączenie. Sprawdź swoją pocztę głosową. Rzeczywiście, ktoś mu się na nią nagrał. Wybrał numer i przyłożył komórkę do ucha. Rozbrzmiał w nim melodyjny głos Camili, jednak jego ton nie wydawał się być zbyt przyjazny.
C: Wiesz kim jesteś? Zwykłym idiotą. Zaufałam ci, jak widać nie byłeś mnie wart. Dowiedziałam się o wszystkim, nie pytaj jak, mam cię dosyć. Nie odzywaj się do mnie, nie przychodź, nie dzwoń, nic. Jeżeli się dowiem - sama cię zabiję. Miło, prawda? Żegnam.
Z wrażenia upuścił telefon. Ten z trzaskiem rozwalił się na drobne części. Szala goryczy się przelała. Wiedziała... Ale skąd? Jak? Gdzie ona była? Był w dziewięćdziesięciu procentach pewien, czyja to sprawka. Nie mógł tego teraz tak zostawić.
- Dopadnę cię, czy tego chcesz, czy nie... - wymamrotał pod nosem, biegnąc przed siebie.
- Ty kurwo! Jeszcze raz wydasz z siebie jakikolwiek pisk, to strzelę, przyrzekam. Zamknij się - wrzasnął, wprawiając ją w osłupienie. Stała pod ścianą, zbyt blisko, by wykonać szybki ruch i stamtąd uciec. Wiedziała, że to już definitywny koniec jej życia. Zginie. Czekała na strzał, który przeszyje jej ciało i pozwoli szybko umrzeć. Zacisnęła mocno usta i zamknęła swe oczy. Po polikach spłynęły drobne łzy. Wydała z siebie cichy przenikliwy dźwięk, stała jednak dosyć blisko Diego, by mógł go dosłyszeć.
- Już po tobie - puścił spust. Pocisk leciał z niebywałą prędkością w stronę dziewczyny. Jej ciało było niczym sparaliżowane, wszelkie próby ucieczki spełzały na niczym. Była bardzo bliska śmierci.
- Nieee!!! - głośny krzyk dobiegł zza zakrętu. Leon w odpowiedniej chwili znalazł się tuż przed Camilą i uchronił ją od strzału, przepłacając przy tym życiem. Pocisk trafił w jego brzuch. Upadł z hukiem na asfalt, leżał centralnie pod rudowłosą. Diego widząc zamieszanie uciekł z miejsca zbrodni, zostawiając dwójkę ludzi samych. Camila nie potrafiła powstrzymać swych emocji, była roztrzęsiona i zrozpaczona, że przez swoją spazmę nie potrafiła nic powiedzieć.
- Proszę, nie umieraj! - w końcu wrzasnęła, pochylając się nad jego ciałem. Gorzkie łzy spłynęły na jego poranioną dłoń. Z ust wyciekała krew, było jej zbyt dużo, by mogła ją jakoś zatamować. Uniosła delikatnie jego głowę i wyszeptała, dławiąc się. - Kocham cię, rozumiesz, nie rób mi tego, proszę, nie umieraj...
Słychać było tylko syreny policyjne i dźwięk karetki. Było ciemno, druga nad ranem, a ona nadal siedziała przy jego łóżku, ściskając jego rękę. Wciąż płakała. Od pięciu godzin nie dał znaku życia, nie odezwał się, nie ruszył, kompletnie nic. Jego puls był zbyt słaby, cholernie chciała być na jego miejscu, w końcu to ona miała się tam znaleźć. Coś jednak ją ruszyło. Spojrzała na mały ekranik postawiony naprzeciwko niej. Powracał do życia. W końcu otworzył swoje oczy, udało mu się to z wielkim trudem, lecz zrobił to dla niej. Jej kąciki ust automatycznie poszybowały w górę. Uniósł dłoń i starł łzy z jej polika. Widać było po nim, że jest zmęczony.
- Nie płacz, na pewno nie przez takiego idiotę, jak ja - mówił cichym tonem. Nie było go stać na nic więcej. - Powinienem powiedzieć ci o wszystkim na samym początku, nie dać cię skrzywdzić...
- Leon, zrozum, wybaczam tobie.
- Ty czegoś nie rozumiesz. Zrobiłem wiele złego, to nie był pierwszy taki przypadek. Wiedz jednak, że pokochałem cię od samego początku i to była prawdziwa miłość, tego uczucia jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem. Byłaś najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało, zapamiętaj.
- Mówisz tak, jakbyś miał umierać... - rozszlochała się głośno.
- Ja już umarłem. Nie czuję niczego, prócz bicia mojego serca, słyszysz? - swoimi siłami przeniósł jej rękę na swoją klatkę piersiową. - Ono bije teraz tylko dla ciebie. Niedługo i ono zamilknie na wieki, ale wiedz, że ciągle będę w tobie szaleńczo zakochany. Obiecuję ci, że jeszcze się zobaczymy. Nie dzisiaj, lecz w przyszłości. Żegnaj, Camila... - na zawsze zamknął już swoje oczy. Nadzieja odeszła szybciej, niż przyszła.
- Proszę cię, Leon! - po raz kolejny zalała się łzami, tym razem większymi, gdyż wiedziała, że to koniec. Na pewno nie zasługiwał na śmierć. W sali zamilkły wszystkie urządzenia podtrzymujące jego ciało przy życiu. Uklękła przed łóżkiem i po raz ostatni ucałowała czule jego siny polik. - Wiem, że dotrzymasz słowa. Dziś kocham cię najmocniej...
Od Autorki: Nie wyszło do końca tak, jak powinno. Dawno niczego nie pisałam i teraz widzicie efekty, aczkolwiek może nie jest tak źle. :) Tymczasem zapraszam na One Shoty Diany oraz Katniss Parker&Eddie N. A już niedługo nasza wspaniała Marcela doda swoje dzieło. Do zobaczenia! ;)
Poczuła dłoń twardo położoną na jej ramieniu. Bezwiednie opuszczona znalazła się przy jego ciele. Zajął wolne krzesło naprzeciwko niej i z niecierpliwością czekał na odzew z jej strony.
- Nie zadzwoniłaś - powiedział, lekko przygnębiony. Nie była jeszcze jego. Myślał, że dostatecznie zawrócił jej w głowie swoją osobą, jednak w tej kwestii ogromnie się pomylił.
- Przepraszam, to przez roztargnienie - próbowała się tłumaczyć. - Uwierz mi, bardzo chciałam. Cieszę się, że siedzisz obok mnie.
Posłała mu promienny uśmiech. Zatracił się w nim tak bardzo, że każdy dźwięk był dla niego głuchy. Tym razem go oczarowała.
- Słuchasz mnie? - zmrużyła oczy i potrząsnęła jego ręką. - Jeśli chcesz, możemy pójść na spacer. Mam akurat przerwę i...
- Z przyjemnością - przerwał, dotykając jej dłoni. Spojrzał głęboko w jej oczy. Widział w nich radość. Miał zburzyć to, co budowała przez wiele lat? W tamtej chwili nie był jeszcze niczego pewny. Miał rozkochać ją w sobie i zniszczyć doszczętnie. Nie wiedział tylko, czy podda się pokusie i wypełni swoje zadanie, czy odpuści, dając jej wolność tak, jak uwięzionemu w klatce ptakowi. Tego popołudnia postanowił dać jej jedyną szansę. Jeżeli pozna się na niej i dowiedzie, że jest zła to zabije Camilę. Jeśli jednak efekt będzie odwrotny - będzie musiał opuścić jej życie na zawsze.
Zbliżała się godzina osiemnasta. Opuściła biurowiec i ruszyła w kierunku domu, lecz nie sama. U boku towarzyszył jej Leon, szedł z nią krok w krok. Bezustanne rozmowy wydawały się nie mieć końca. Pokochał jej dobre serce i duszę, pokochał Camilę, tego potwora, którego stworzył Diego. Był pewien na milion procent, że ta dziewczyna nie mogłaby skrzywdzić jego przyjaciela. Była zbyt delikatna, by zrobić coś złego. On miał ją teraz zgładzić? W żadnym wypadku.
- Jesteśmy na miejscu - rzekła, nurkując do swojej torebki, by znaleźć klucze od domu. - Dziękuję za mile spędzony dzień. Powinniśmy to kiedyś powtórzyć, nie sądzisz? - w jej głosie dosłyszał się ogromnej radości. A to wszystko tylko i wyłącznie dzięki niemu. To był impuls, chwila zapomnienia, przyciągnął ją do siebie i złożył na jej małych ustach słodki pocałunek. Minęły dwie sekundy, trzy, pół minuty, a oni nadal stali pod altaną. Położył ręce na jej biodrach i trzymał je tam aż do końca. Nie przerywała, czuła, że tego potrzebuje. W tym wypadku bliskość Leona nie była niczym złym, pragnęła tego wtedy bardziej, niż kiedykolwiek. Był inny. Właśnie. Wciąż nie znała jego prawdziwych intencji. Chciała, by już zawsze było idealnie tak, jak teraz. Czar prysł.
Rozległo się donośne pukanie do drzwi. Odsłonił rolety w oknach, by wpuścić do mieszkania trochę światła i skierował się w stronę wejścia. Czekał w nich zniecierpliwiony brunet. Gdy tylko zauważył postać mężczyzny, wyjął dłonie z kieszeni i bez pytania wbił się do jego mieszkania. Nie było ono zbyt duże, mieściło w sobie dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Dla jednej osoby kawalerka była w sam raz. Zasiadł w fotelu i spojrzał na niego.
- Rezygnuję - powiedział stanowczo. - Nie zabiję Camili, Diego. Nie potrafię.
Mężczyzna podszedł do Leona i spojrzał na niego z góry złowrogim wzrokiem.
- Co powiedziałeś, frajerze? - gardził nim. - Obiecałeś. Obietnica to obietnica. Zrobisz to, rozumiesz?! - wrzasnął wniebogłosy. Stanął z nim oko w oko. Wciąż pozostawał przy swojej decyzji.
- Rezygnuję. Nie interesuje mnie to, co powiesz. Nie jestem twoją marionetką - zacisnął pięści. Od dawna nikt nie widział go tak zdenerwowanego, jak i apodyktycznego. Tym razem walczył o swoje i wiedział, że gdy na czymś mu zależy, dopnie swego.
- Jesteś skończony, sukinsynie - warknął Diego. - Strzeż się. Pilnuj lepiej swojej ślicznej mordy, bo za niedługo może nie być taka idealna. Wynoś się z mojego mieszkania - chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna krzyknął jeszcze głośniej. - WYNOŚ SIĘ, POWIEDZIAŁEM!
Bez dalszej kłótni zrobił to, co nakazał Diego. Nie bał się o siebie, bardziej przerażony był tym, co będzie z Camilą. Z Diego bywało różnie, ale wiedział, że gdy jest naprawdę zły i ktoś zalazł mu za skórę, zrobi wszystko, aby ta osoba cierpiała. To był czas, by przyznać się do błędu dziewczynie. Był cholernie przerażony jej reakcją, ale wszystko kiedyś musi wyjść na jaw.
Nie zastał jej w domu. Nie była również w pracy. Kończyły mu się pomysły, gdzie jej szukać. Objechał całe miasto, lecz nigdzie jej nie znalazł. Wtem rozległ się cichy dźwięk sms'a. Wyjął z kieszeni spodni telefon i spojrzał na wyświetlacz. Masz jedno nieodebrane połączenie. Sprawdź swoją pocztę głosową. Rzeczywiście, ktoś mu się na nią nagrał. Wybrał numer i przyłożył komórkę do ucha. Rozbrzmiał w nim melodyjny głos Camili, jednak jego ton nie wydawał się być zbyt przyjazny.
C: Wiesz kim jesteś? Zwykłym idiotą. Zaufałam ci, jak widać nie byłeś mnie wart. Dowiedziałam się o wszystkim, nie pytaj jak, mam cię dosyć. Nie odzywaj się do mnie, nie przychodź, nie dzwoń, nic. Jeżeli się dowiem - sama cię zabiję. Miło, prawda? Żegnam.
Z wrażenia upuścił telefon. Ten z trzaskiem rozwalił się na drobne części. Szala goryczy się przelała. Wiedziała... Ale skąd? Jak? Gdzie ona była? Był w dziewięćdziesięciu procentach pewien, czyja to sprawka. Nie mógł tego teraz tak zostawić.
- Dopadnę cię, czy tego chcesz, czy nie... - wymamrotał pod nosem, biegnąc przed siebie.
- Ty kurwo! Jeszcze raz wydasz z siebie jakikolwiek pisk, to strzelę, przyrzekam. Zamknij się - wrzasnął, wprawiając ją w osłupienie. Stała pod ścianą, zbyt blisko, by wykonać szybki ruch i stamtąd uciec. Wiedziała, że to już definitywny koniec jej życia. Zginie. Czekała na strzał, który przeszyje jej ciało i pozwoli szybko umrzeć. Zacisnęła mocno usta i zamknęła swe oczy. Po polikach spłynęły drobne łzy. Wydała z siebie cichy przenikliwy dźwięk, stała jednak dosyć blisko Diego, by mógł go dosłyszeć.
- Już po tobie - puścił spust. Pocisk leciał z niebywałą prędkością w stronę dziewczyny. Jej ciało było niczym sparaliżowane, wszelkie próby ucieczki spełzały na niczym. Była bardzo bliska śmierci.
- Nieee!!! - głośny krzyk dobiegł zza zakrętu. Leon w odpowiedniej chwili znalazł się tuż przed Camilą i uchronił ją od strzału, przepłacając przy tym życiem. Pocisk trafił w jego brzuch. Upadł z hukiem na asfalt, leżał centralnie pod rudowłosą. Diego widząc zamieszanie uciekł z miejsca zbrodni, zostawiając dwójkę ludzi samych. Camila nie potrafiła powstrzymać swych emocji, była roztrzęsiona i zrozpaczona, że przez swoją spazmę nie potrafiła nic powiedzieć.
- Proszę, nie umieraj! - w końcu wrzasnęła, pochylając się nad jego ciałem. Gorzkie łzy spłynęły na jego poranioną dłoń. Z ust wyciekała krew, było jej zbyt dużo, by mogła ją jakoś zatamować. Uniosła delikatnie jego głowę i wyszeptała, dławiąc się. - Kocham cię, rozumiesz, nie rób mi tego, proszę, nie umieraj...
Słychać było tylko syreny policyjne i dźwięk karetki. Było ciemno, druga nad ranem, a ona nadal siedziała przy jego łóżku, ściskając jego rękę. Wciąż płakała. Od pięciu godzin nie dał znaku życia, nie odezwał się, nie ruszył, kompletnie nic. Jego puls był zbyt słaby, cholernie chciała być na jego miejscu, w końcu to ona miała się tam znaleźć. Coś jednak ją ruszyło. Spojrzała na mały ekranik postawiony naprzeciwko niej. Powracał do życia. W końcu otworzył swoje oczy, udało mu się to z wielkim trudem, lecz zrobił to dla niej. Jej kąciki ust automatycznie poszybowały w górę. Uniósł dłoń i starł łzy z jej polika. Widać było po nim, że jest zmęczony.
- Nie płacz, na pewno nie przez takiego idiotę, jak ja - mówił cichym tonem. Nie było go stać na nic więcej. - Powinienem powiedzieć ci o wszystkim na samym początku, nie dać cię skrzywdzić...
- Leon, zrozum, wybaczam tobie.
- Ty czegoś nie rozumiesz. Zrobiłem wiele złego, to nie był pierwszy taki przypadek. Wiedz jednak, że pokochałem cię od samego początku i to była prawdziwa miłość, tego uczucia jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem. Byłaś najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało, zapamiętaj.
- Mówisz tak, jakbyś miał umierać... - rozszlochała się głośno.
- Ja już umarłem. Nie czuję niczego, prócz bicia mojego serca, słyszysz? - swoimi siłami przeniósł jej rękę na swoją klatkę piersiową. - Ono bije teraz tylko dla ciebie. Niedługo i ono zamilknie na wieki, ale wiedz, że ciągle będę w tobie szaleńczo zakochany. Obiecuję ci, że jeszcze się zobaczymy. Nie dzisiaj, lecz w przyszłości. Żegnaj, Camila... - na zawsze zamknął już swoje oczy. Nadzieja odeszła szybciej, niż przyszła.
- Proszę cię, Leon! - po raz kolejny zalała się łzami, tym razem większymi, gdyż wiedziała, że to koniec. Na pewno nie zasługiwał na śmierć. W sali zamilkły wszystkie urządzenia podtrzymujące jego ciało przy życiu. Uklękła przed łóżkiem i po raz ostatni ucałowała czule jego siny polik. - Wiem, że dotrzymasz słowa. Dziś kocham cię najmocniej...
Od Autorki: Nie wyszło do końca tak, jak powinno. Dawno niczego nie pisałam i teraz widzicie efekty, aczkolwiek może nie jest tak źle. :) Tymczasem zapraszam na One Shoty Diany oraz Katniss Parker&Eddie N. A już niedługo nasza wspaniała Marcela doda swoje dzieło. Do zobaczenia! ;)
Martynka kazała zająć sobie miejsce. c:
OdpowiedzUsuńTe quiero, wiochmenko. x
Przybyłam, Grubasku! ♥
UsuńI wiesz co Ci powiem? Talent to Ty masz! :) x
On Shot śliczny! x Taki twój, mniam. Oryginalność, kryminalność. ♥ (hahaha, nie ma słowa ‘kryminalność’ głupex ze mnie. :D <3 ) Daje okejkę for Karolajs >>>
Jestem gównem, takim fuuujaśnym i nie napisze ci długiego komentarzu, ajm sorri Karo. :c (ale Cię kocham bardzo! Zacieszaj! :D XD)
Jak ja nawet nie płakałam na końcu, emocje chyba dziś mi się nie włączyły, yhh. :c No może się włączyły, jak koleżanka mnie wkurzała. :))) (ale nie takie emocje emocjonalne. XD :)) Ale kto by się przejmował, pfi. XD c:
Skarbie, tak oryginalnie napisałaś to wszystko, jeja. :c Specjalnie zajęłaś mi miejscówę, a ja nie to, że:
Pozostawiam po sobie taką oto opinię. (oczyska aż cierpią, gr.) to i jeszcze nie mogłam sobie tego wyobrazić. :C (to nie twoja wina, co to, to nie! Ale moja, ehehe. :c Głupia Martyna z tym swoim dzisiejszymbrakiemuczućpodczasczytaniatwojegoOS. :C ;-; Na stos mnie, Kochanie! No dawaj, jestem silna! Nie bd płakała.. hahaha, emocje wyprane, rozumiesz to Kicia. :c ;-; <3)
Ale! Zacieszaj, że ruszyłam dupencję i ci tego świetnego OS’a czytłam! :D Haha! :C XD :D
Tak btw. w tym czytaniu i komentowaniu mam zapłon, jeju. ;-; Haha, dodałaś 27, a ja 30 czytam. :C XD
Dobra, pożal się Boże taki komentarz, skończę go. XD
Diego przeklina, nie ładnie tak – idę powiedzieć mamie. :)) XD
León – jego lot (bo pwn tak leciał gdy Diegasek strzelał) taki good. A tak naprawdę, biedny mój León, poszkodowany. :c ♥ Ja Cię wskrzeszę, Kochany! Ja Cię wskrzeszę! XD ♥ Zrobię to; dla Cb, dla czytelników, dla Karo, dla Bufona (ona, tak magicznie, wszędzie. XD), dla Camili, no i dla mnie, he. :)) <3 Camila- te słowa na końcu, takie piękne. :c ♥ Mż do opisu na gg wstawię, haha. :D Taki zaszczyt. <3 :) Zioms, to chyba nie ty pisałaś esa, prawda? To Diegito, ehem, ehem. XD Czarne charaktery tak mg zrobić, haha. ;> XD (dobraa, bo już mi koteł wychodzi. ;-; Z głowy c’nie. Bo koteły ma się w głowie. XD)
Pisz dla Nas kolejne cuda, aha aha! *.* <3
To czekamy na kolejną publikację, kochanieńka. ♥
Pozdrowionka z Mławy, domciu Cioci i Wujaszka, haha. :D
Twoja Martynka, (tak może na zawsze ;* Się zastanowię. ♥ XD)
Ciotexowata, Yoyciaczka. XD ♥ (szłodko, prafda? x)
P.S. – brud, smród, nieład – mój komentarz. ;-; Czysta (nie nie nie! – brudna) żenada, euforia. Taki koksu, kurde. ;-; Że aż nie, hahaha.
Jesteś nienormalna, ale i tak Cie kocham cioto XD :*
UsuńJesteś nienormalna, ale i tak Cie kocham cioto XD :*
UsuńHyhy, tylko pod moim komentarzem zostawiłaś ,,odpowiedź''. ♥ XD
UsuńPf, ty bardziej. c: Pf, kocham Cię mocniej, czy tego chcesz - czy też nie. XD <3
I, goń się, dziś mamy ,,półrocznicę''. XD ♥
,,Dziś kocham cię najmocniej...'' x
Zajmuję !
OdpowiedzUsuń:*
Nie wiem co powiedziec...
UsuńPrzewspaniały part,naprawdę cudowny. Płakałam gdy Leoś umierał w szpitalu. Nie przepadam za nim,ale jak tu się nie wzruszyc.
Cudownie piszesz i masz niesamowity talent!.
Niebanalna historia,Dieguś jako szef gangu... i Leon zakochany w Camili. To takie... piękne <3
Czekam na twój kolejny part i raz jeszcze gartuluję takiego talentu <333
Te quiero,kochana
Zajmuję ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMatko, popłakałam się!
UsuńTo jest cudowne! Ty twierdzisz, że może nie jest tak źle, a ja uważam, że jest wspaniałe! Zanim jeszcze dodałaś tego parta sądziłam, że Leon i Cami? Nie bardzo... Jednak z niecierpliwością czekałam na twojego oneshota. A po przeczytaniu go twierdzę, iż zakocałam się w tej parze <3 Pokochałam Lemi dzięki tobie i twojemu opwiadaniu. Jeju, Leoś miał ją zabić... Ale Cami go oczarowała i zrezygnował <3 Szczęście... właśnie to dostregł w jej oczach i właśnie to w niej pokochał <3 Końcówka... Jak ją uratował, oddając przy tym własne życie i to potem, w szpitalu <3 A ten cytat : "Ja już umarłem. Nie czuję niczego, prócz bicia mojego serca. Ono bije teraz tylko dla ciebie. Niedługo i ono zamilknie na wieki. " Cudny *.* I jak się tu nie rozkleić?
Jak dla mnie : Napisany part - cudowny <15/10> , jego autoka - niezwykła <20/15>, rozgrywająca się akcja - genialna <25/20>, CAŁOŚĆ - NIEBYWAŁA .
Na twój następny oneshot o Lemi będę czekać z o wiele większą niecierpliwością ;*
Dziękuję za uwagę... haha.
Bożeeee!
OdpowiedzUsuńTaka młoda, a taki talencior? Dziewczyno, rozwalasz mnie z każdym kolejnym partem, z każdym rozdziałem, z każdym czymś, co się pisze. Szósta klasa? [Jak sie pomyliłam to wybacz, ale jestem głupia i mam sklerozę xD] Dałabym ci... Druga gimnazjum? Nie żebym cię postarzała czy coś, ale twój styl pisania jest po prostu niesamowity <333
Powiem ci, że ja już parę dni temu przeczytałam fragment parta, który miałaś zapisany, a jak zobaczyłam, że taki genialny pomysł, to się nie mogłam doczekać całości :D
Leon miał zabić Camilę, bo idiocie Diego walnęło na mózg. Cóż, lubię go, ale u ciebie to idiota, chyba sama to czujesz xD
A wszystko zaczęło się od pizzy ;)
A jak ja zamówię pizze to też przyjedzie do mnie Leon i zostawi mi swój numer? Fajnie by było... Zadzwoniłabym od razu :D
Dobrze, że się w porę ogarnął, i zrezygnował. Ale Diego idiota oczywiście musiał zidiocieć jeszcze bardziej i samemu chciał zabić Camilę.
Leon bohater... stracił swoje życie, ale uratował cudze, co jest naprawdę warte podziwu, bo niewielu ludzi posunęłoby się do czegoś takiego. To było piękne <3
A ten szpital? Popłakałam sie. Te piękne słowa, które wypłynęły z ust Leona... Jestem pewna, że Cami zapamięta je na zawsze. I że nigdy nie zapomni tego Leona, który uratował jej życie, przy okazji poświęcając siebie samego.
Podsumowując - Karolinka, part był genialny. Genialny, piekny... co tu dużo mówić?
Pamiętaj, że jest sobie gdzies ta głupia Olka, co zawsze ci pomoże, wysłucha... I która cię bardzo, bardzo kocha <333333
Moje miejsce <3
OdpowiedzUsuńScarlett, to co nam tu ukazałaś było przepiękne <3
UsuńLeon miał zabić Cami lecz jednak tego nie zrobił....
A dlaczego?
A dlatego, że oboje obdarzyli siebie tym niezwykłym uczuciem.
Leon dla swojej miłości potrafił zrobić wszystko co nam udowodnił:
Zrezygnował z swojego zlecenia mimo, że wiedział jakie będą tego konsekwencje, a co najważniejsze oddał za nią swoje życie...
Ten moment w szpitalu był taki wzruszający aż mi się zbierało na łzy. Do końca miałam nadzieję, że Leon przeżyje, ale...niestety.
Czekam na kolejnego OS w twoim wykonaniu <3
Kinga Blanco
Miejsce<3
OdpowiedzUsuńOmg omg omg !!
UsuńLEMII JEJUUUU !!!*.*.*.*.*.*..*.*.*.
ALE.TO BYŁO.PIĘKNE,SŁODKIE.I.CUDOWNE cudowny prezent (szczególne dla mnie bo jestem chora) jednym.słowem cudo
Pozdrawiam
I smutny koniec :c
O Boże !
OdpowiedzUsuńJaki boski no nie mam słów do opisania tego cuda !
To było takie piękne :3
Prawie się popłakałam na końcu jak Leoś umierał ;(
Czemu nie mogli być szczęśliwi ?
No ja nie wiem, ale to i tak nie zmienia nic bo to jest takie śliczne :D
No ja już nie wiem co ja mam pisać tylko tyle, że czekam na następnego wspaniałego Part !
Jeszcze raz cudo <333
Cudne :*
OdpowiedzUsuńWrócę tu ♥ Napewno. ..
OdpowiedzUsuńWróciłam kochana !♥
UsuńPrzepraszam za lekkie opóźnienie ale jestem na tzw. Przed wakacyjnych wakacjach xD ok przejdę do rzeczy...
OS był cudowny, wspaniały aż chciałabym żeby zrobili film na podstawie twojego Os ♥ Piękna historia Lemi byłam nią zachwycona ( a wiedz że nie lubię tej pary)^_^ Na początku Leon wpadł w jakieś bagno i wplątał się w jakąś kryminalną szajkę. Z początku to były zwykle kradzieże itp. Ale któregoś dnia Diego cały szef tej spółki kazał Leonowi zabić Camile przegięcie -,- Leon złożył obietnice i zaczął realizować plan jednak gdzieś po drodze jego serce się zgubiło i zakochał się w Camili . Kiedy nasz łaskawy Leon wreszcie to sobie uświadomił postanowił odmówić zabicia Camili. Rozwcieczyło to Diego, więc nasz Diego obiecał zemstę na nim. Leon chciał o wszystkim powiedzieć Cami ale Diego był szybszy, Cami lekko mówiąc wkurzyła się na Leona i zostawila go samego. Leon domyślil się że to sprawka Diego, szybko ruszył w stronę domu Cami, bał się o nią. Wszedł tam i w ostatniej chwili przyjął cios z pistoletu za Camile. Cami siedzi w szpitalu on się budzi ( niestety na chwile ) cami.mowi mu że go kocha i że mu wybacza a on jej mówi że ją pokochał od pierwszego spojrzenia i że zawsze będzie ją kochał a noi oczywiście przeprasza ją za wszystko po czym umiera [*]
Podsumowując OS był wspaniały ♥ tak jak wspomniałam na początku czekam az zostanie wydany film na podstawie tego cudeńka ♥ nie lubię tej pary ale w twoim wykonaniu mogę o nich czytać bez przerwy ♥ czekam na więcej wspaniałych dzieł o tej oto parze ♥ Pozdrawiam ♥
Kapitalny pomysł, jeśli chodzi o fabułę.
OdpowiedzUsuńTeraz wiele osób pisze kryminalne opowiadania, jednak takiego zwrotu akcji jeszcze nie widziałam.
Jak już wspomniała Ola - niewiele osób posunęłoby się do takiego czynu (czyt. uratowania cudzego życia).
W serialu nie przepadam za Leonem, bo w drugim sezonie (jak sama mówisz) się schamił, ale tu... Co za dżentelmen.
Czekam na kolejne OS, pozdrawiam.
Karolu,
OdpowiedzUsuńWitaj, zacna niewiasto.
To BYŁO NIESAMOWITE! Cudowne OS Ci wyszło, chociaż oczywiście wiedziałam, że nas zachwycisz, bo jakżeby inaczej :3 Leon tak bardzo ... no... tak bardzo się poświęcił. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że on przeżyje, ale cóż... Najwyraźniej nie można mieć wszstkiego.
Weź, tak cudownie to napisałaś. Wszystkie słowa dobrane, kształtujące to napięcie, emocje, rozwój akcji. Ojajaja, poruszyło mnie to (oczywiście czytałam w szkole xD), że aż koleżanki pytały co mi jet, a ja na głos zastanawiałam się, jak potoczysz dalej akcję.
Jesteś genialna i piszesz cudowne. I to było niesamowite :3 Dziękuję Ci za to.
Bardzo kocham, bardzo bardzo,
Sarna.
Scarlett,
OdpowiedzUsuńPo tym, co udało mi się dziś przeczytać, wstydzę się dodać swoją miniaturkę.
Naprawdę niczego nie wyolbrzymiam, uwierz mi.
Jesteś jeszcze młoda - zresztą, tak, jak i ja - a posiadasz tak wielki talent.
Twój styl pisania jest niepowtarzalny, niezastąpiony.
Bardzo się cieszę, że postawiłaś na oryginalność.
Lemi - piękne połączenie. Nic dodać, nic ująć.
Wzruszyłaś mnie ostatnimi zdaniami, a za to masz dużego plusa.
Dziękuję za to, co mogłam przeczytać. ♥
Jeszcze tu wrócę ♥
OdpowiedzUsuńKarola, hej! ♥
Usuńwracam tu do Ciebie, ciołeczku, wybacz, że dopiero teraz - w szkole prawdziwe urwanie głowy i takie tam. Ale dotarłam, to najważniejsze. I wiesz co Ci powiem? Ten oneshot... kochana, to było wyjątkowe, takie inne - niepowtarzalne ♥ Chyba nie czytałam jeszcze kryminału na podstawie Violetty, serio. Dlatego, jestem niesamowicie zachwycona. To całe napięcie, początkowa niechęć, zwykła maska, która z czasem przerodziła się w prawdziwe uczucie, aw ♥ Jednakże, nic nie może wiecznie trwać, prawda? Zaczęło się od kłamstwa, tragedia była nieunikniona. A szkoda, bo widać, że szczerze się pokochali. Że Leon ją pokochał. A przecież... wcześniej nawet nie myślał o niej w tych kategoriach, miał tylko jedne cel. Zabić. Co się zmieniło? Może to jej piękny uśmiech, dobre serce, albo to, że osądy Diego, okazały się nieprawidłowe? (Swoją drogą, ale z niego ch*ja zrobiłaś. Ale luz, w końcu do tej opowieści potrzebny był czarny charakter, a kto się nadaje lepiej niż nasz Diegito? *O*) Myślę, że wszystko miało jakiś wpływ. I cóż, końcówka była potwornie smutna. Popłakałam się, no... Ale, jeju ;c Musiał ją naprawdę kochać, wiesz? W końcu oddał za nią życie. I do ostatnich sekund, miałam nadzieję, że jeszcze przeżyję, że wszystko się ułoży. Eh, życie to nie bajka. Idealnie to wszystko przedstawiłaś, słońce. Ten klimat, dreszczyk emocji i miłość, tak wielką, niepokonaną (chyba, że przez śmierć ;c) Kłaniam się nisko :) Zawsze lubiłam Lemi, jakoś mi do siebie pasują, ale dzięki twojemu OS polubiłam ich jeszcze bardziej. Dziękuje ♥
Teraz pozostaje mi czekać na kolejne dzieło twojego autorstwa. Kocham, weny życzę, i aw!, Marcylun jutro dodaje *O*,
Edyta ♥
Hej!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego , że nie jestem fanką OS ale..
Ten wyjątkowo mi się podoba!
Piszesz wybitnie, świetna akcja, sceny pełne napięcia :)
Kłamstwo nie jest dobre ale "popędzało" całą tą historię.
Klimat mroku, dreszczu i miłości jest zawsze moją ulubioną.
violletta-fanfiction.blogspot.com Miło będzie jak wpadniesz i ocenisz mnie :)
Okej, spóźniłam się dobrych parę dni, normalka, haha, to już mój stały tekst na wejście xD
OdpowiedzUsuńTaki mój znak rozpoznawczy, większy niż miłość do Leonesci :D
Dobra, nie będę tutaj nawijać o sobie bo to nie czas ani miejsce, przejdę więc do tego cuda powyżej <3
Mamy Lemi, parring dość oryginalny i do tego kryminał, no no! <3
Diego zlecił Leonowi zabicie swojej byłej dziewczyny.
Zabicie... Camili Torres?
Dobry sposób na zemstę, nie ma co.
Ahh ten Diego, okrutny a ja i tak go uwielbiam, chyba coś naprawdę jest ze mną nie tak xD
Ale Leona uwielbiam bardziej! <3
I bardzo mi go szkoda, szkoda że się w coś takiego wplątał, że przydzielono mu takie zadanie...
Cami z kolei prowadzi spokojne życie jako singielka, pracuje w naprawdę znajej gazecie i tutaj nagle pojawia się Leon.
Biedna, nawet się nie spodziewa jakie on ma plany co do niej... ;/
Od początku wiedziałam że Leon jest dobry, zakochał się w niej i wbrew wszystkiemu oznajmił Diego, że jej nie skrzywdzi.
I naraził tym siebie.
I... odszedł, zostawił ją?
Jedno, głupie zadanie a przyniosło im coś wielkiego - przyniosło im miłość, szkoda tylko że musiało się to tak skończyć.
Part oczywiście świetny, cudowny pomysł miałaś na niego, ciekawi mnie bardzo jakie będą kolejne, jestem pewna że równie wspaniałe! <3
Od razu mówię, że nie jest to mój ulubiony paring? Ale ty sprawiłaś, że czytało mi się go świetnie. Czemu jesteś taka utalentowana? Zasłużyłaś na to, twój talent awww Kocham twoje publikacje <3
OdpowiedzUsuńZły charakter= mój ulubiony charakter.
Normalka haha.
Okrutny, mściwy Diego = rozpływam się.
Dobry i opiekuńczy Leon = płaczę.
Kurde tyle emocji w jednym OS, ja bym sobie nie poradziła.
Za to ty zrobiłaś to genialnie.
Cudowny pomysł, Cudowne wykonanie <3
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na następną publikację <3
Jenna <3
EDIT : Z góry przepraszam za błędy, krótkość, niepoprawne składanie zdań i głupie słowa, ponieważ jestem chora i mój mózg w połowie nie funkcjonuje.
OdpowiedzUsuńWitaj Scarlett!!
Twój OS super. Lemi - Leosiek to mój mąż, a Camisia ulubiona bohaterka z całego serialu. Kryminał - mój ulubiony gatunek filmów, książek i One Shotów :D
Arcydzieło - jedno słowo, które w połowie to opisuje. Było tu tyle emocji i uczuć, że aż mnie zatkało. Styl pisania masz jak dorosły. Po prostu I Love You And It <3
Całuski :*****
†Marika†